Witajcie!
Plan zrealizowany! Było tak pięknie: słonecznie i cieplutko, że grzechem byłoby siedzieć w domu.
Zapakowaliśmy więc Misię i pojechaliśmy na działkę. Wprawdzie nie zamierzałam nic robić, ale rozrzucenie świerkowych gałązek na rabaty to żadna robota, a w razie czego przynajmniej sumienie będę miała spokojne.
Misia już dawno na działce nie była, toteż dzisiaj szalała i ani przez moment nie posiedziała w jednym miejscu. Miałam trudności z uwiecznieniem jej na fotkach, ale ostatecznie kilka razy ją złapałam obiektywem.
Duże wrażenie zrobiło na mnie wnętrze gołębnika. Tych pokoików dla par jakoś dużo i już się boję, że M zechce powiększyć hodowlę
szkudników.

Jak widać na załączonym obrazku, każdy pokoik z aneksem sypialnianym dla dzieci. Jeszcze nie ma przednich ścianek, które będą wykonane z siatki.
Miśkę zaprezentuję później. Zacznę od tego, co jeszcze wabi kolorami.
I to byłoby na tyle. Wszystkie pozostałe kolory na działce to już wyłącznie barwy jesieni.
Marysiu - moje miasto też królewskie, nie może więc być gorsze niż Twoje. Skoro nie może inaczej, to chociaż bomberem.
Pierogi to ja lepię często, ale nie takie ilości. Tego dnia nie myślałam o tym, co i ile, robiłam na pamięć, mając w tyle głowy coś zupełnie innego.
U nas też cieplutko, a dzisiaj jeszcze słonko nas dopieszczało.

Piękny dzień, zupełnie nie listopadowy.
Zdrówko przygarniam, zawsze się przydaje, a i niedziela minęła we wspaniałej atmosferze. Dziękuję.
Jagusiu - ludzie mówią, że sąsiedzi już od jakiegoś czasu mówili, że facet jakieś dziwne rzeczy w mieszkaniu gromadzi, tylko długo nie chciano im wierzyć.

Kto okazał się wiarygodny dla służb, dalibóg nie wiem.
Ewelinko - szczerze mówiąc, to ja teraz podejrzliwie zaczęłam obserwować naszych sąsiadów, a mieszka w bloku kilku takich niepewnych. Widziałam kiedyś, jak jeden z nich zainkasował od jakiegoś typa duży zwitek banknotów, rozglądając się podejrzliwie dookoła. Na szczęście mnie nie zauważył, stałam za ścianką tzw. ryzalitu.
Niedziela minęła w pełnym słońcu, tak więc Twoje życzenie zostało spełnione, za co serdecznie dziękuję.
Danusiu - moja hakuro miała kilkanaście lat, płakałam po jej utracie jak bóbr.

Teraz już nie płakałabym, już się uodporniłam na straty ogrodowe. Zawsze jedną roślinę można zastąpić inną.
Nie rozmnażałam goryczki. Siałam zawsze z nasion zakupionych, w skład których wchodzą różne odmiany goryczek, ale wyhodować za każdym razem udaje mi się tylko tę jedną odmianę.

Ta, którą uwieczniłam na fotkach to jest jedna i ta sama roślina.
Kasiu-kania - nie wsadziłam nowej hakuro i nie wsadzę. Mam uraz.
Asiu-iwwa - nerwy to ja miałam. M szczęśliwy, bo był na działce, tworzył ten swój saloon gołębiom i nic nie słyszał. Dopiero gdy na działkach zrobiło się głośno po przybyciu służb, dowiedział się, co tak naprawdę się wydarzyło. Ale to już
była musztarda po obiedzie.
Irenko - teraz działeczka zdobna głównie kolorowymi liśćmi,

poza tym szarobura.

Nie lubię jej w takiej szacie.
To jeszcze raz Misia.
