
Za oknem nic ciekawego, opady mają mi towarzyszyć przez cały dzień. Muszę więc pomalutku kończyć wszelkie prace ogrodowe.
Na sobotę zaplanowałam jeszcze przesadzenie ostatnich róż, czyli Nevadę, Reine des Violettes i M.Hilling, 2 dalie już wykopane, teraz pozostaje tylko grzać się herbatką z imbirem, grzanym winkiem przy kominku. Niedługo Święta, czas więc pomyśleć o dekoracjach a po
Świętach przyjdzie czas na planowanie prac wiosennych w ogrodzie.
Człowiek jest jednak dziwną bestią, niby ma wszystkiego dosyć, a jak pomyśli o wiośnie to od razu wstępują nowe siły i chęci do pracy i znowu z nadzieją patrzy w przyszłość, jednak jakieś pozostałości atawistyczne w nas cały czas drzemią

Jadziu przymierzam się w sobotę do przesadzania róż, na tych mi najbardziej zależy, bo z rabatówkami poczekam do wiosny, wiem, ze one dadzą sobie radę. Swoja kobeę, musiałam wykopać, bo pięła się pięknie po tujach, a te były do wycięcia. Nie żałuję jednak, bo po ostatnim przymrozku i tak już by z niej nic nie zostało.Tuje zabierały dużo miejsca a w środku były całkiem łyse.
Joasiu najwięcej problemu miałam przy Jenny Duval, prze 2 lata rozrosła się bardzo, sama nie mogłam dać jej rady, mąż musiał ją obkopać szeroko i dopiero głęboko wykopywać korzenie. Mam nadzieję, że nie odchoruje tej przeprowadzki.
Z Variegatą, Tuscany i Doktorkiem poszło całkiem nieźle, myślę więc, że z tymi też sobie poradzę. Cieszy mnie, że miały naprawdę dużo drobnych korzonków, co świadczy, że były w dobrej kondycji. Teraz dostały porcję obornika, świeżą ziemię, jest nadzieją, że przeżyją.
Na słonku już mi tak bardzo nie zależy, bardziej myślę o przymrozkach, tych chciałabym spodziewać się jak najpóźniej.
Wandziu fuksje o których piszę to fuksje magellańskie ogrodowe/ mrozoodporne/ przynajmniej tak piszą. Nie wiem jak sobie u mnie poradzą, muszę je dobrze zabezpieczyć na zimę. Część nadziemna przemarza a późną wiosna odbija od korzenia. Im starsza tym lepiej znosi nasz klimat. Ile w tym prawdy okaże się wiosną

Czy będzie piękniejszy nie wiem, na pewno mniejszy


Masz rację, że nie da się wszystkiego wymazać z pamięci, ale blizny z czasem też stają się mniejsze i mniej widoczne, z nami jest tak samo im więcej czasu upłynie, tym inaczej postrzegamy nasze porażki i straty, bo jak moglibyśmy dalej funkcjonować.
Wiesz, mnie pomaga obcowanie z przyrodą, nauczyłam się, że nic nie ma na stałe, zmiany w przyrodzie zachodzą nieustannie, musimy się z nimi godzić. Przemijanie jest częścią nas wszystkich. Po zimie zawsze przychodzi wiosna, a po każdej porażce, przychodzą może nie lepsze, ale dobre dni. Życzę Ci aby tych dobrych było znacznie więcej

