Kasiu- witam serdecznie i pozdrawiam, życząc udanego urlopu!! O ile dobrze pamiętam, to leżakujesz obecnie w Portugalii- ehh.. dolce far niente.. Cudownych chwil życzę

Mąż się zmachał, ale że łasy na pochwały, a ja stałąm z boku i dzielnie kibicowałam, to jakoś poszło

Sądziłąm, że będzie ciężko- jałowce po 2m, ale dzielnie się spisał.
W związku z tym dziś na przystawkę do kolacji był łosoś wędzony z avocado i koreczki z tymże łososiem, twarożkiem, koperkiem.. Operatorowi szpadla też się coś od życia należy
****
Uff-ale miałam dzień pracowity w Maminym ogródku. Pogoda cudna, aż nie dało się wysiedzieć w domu.. Obudziłam się z lekkim bólem głowy, jednak uznałam, że samo przejedzie na świeżym powietrzu.. Odsłoniłam całkowicie z agro krzewy hortensji ogrodowej (w nocy na być do -2. więc to chyba dla niej nie problem..?), przycięłam suche kwiatostany i z radością zauważyłam, że wszystkie grudniowe pączki przeżyły krótki atak zimy..
Usunęłam zaschnięte mimozy(nawłocie)- już widać młode przyrosty, przycięłam winobluszcz i winogrono ciemne, tawułki. Zmachałam się przy przycinaniu winogrona- zawsze robił to Tata, teraz to moje zadanie..
Ze złością ściągałam w wiśni sąsiadki ponad 10ciometrowe bicze winogrona- ależ to rośnie..

Wydaje mi się, że rok temu też to robiłam, więc to chyba przyrost z tego roku.. Chociaż mogłam przegapić niektóre odnogi i stąd ten przyrost..
Przywiązałam ognika, rosnącego przy tarasie, aby był bardziej w pionie i leciutko przycięłam.
Wzięłam się również do galopu z wysiewaniem- wysiałam już obie lobelie, kroplika i żeniszki. Reszta nasion czeka do kwietnia- część pójdzie do inspektu a część prosto do gruntu.
Obecnie w sypialni na parapecie mamy szklarenki- wytłoczki po jajkach, okryte folią spożywczą. Z niecierpliwością czekam, co mi wyrośnie, a z niechęcią myślę o koniecznym niestety pikowaniu.. Robiłam to raz w życiu- z aksamitką, którą wyhodowałam a później co lepsze sadzonki przenosiłam do pojemniczka, który zawiozłam znajomej Mamy. Odbierałam to jednak jako przygotowanie do wydania sadzonek. Teraz muszę się zmobilizować z przesadzaniem własnych, a później przenosinami do ogródka. Trochę to będzie nudne, takie przesadzanie dla samej siebie- ale skoro się zdecydowałam wysiać, to trzeba być konsekwentnym
Oczywiście praca na świeżym powietrzu nie przyniosła spodziewanego efektu, bo jak mnie nagle łupnęło w głowie, to myślałam, że od migreny mózg mi eksploduje. W domu sami współczujący

- dowiedziałam się, że taka stara a taka głupia, zamiast odpoczywać po wczorajszej pracy w ogródku, znowu poleciałam- to mam.. Przytłoczona ogromem miłości rodzinnej

pojechałam na zakupy spożywcze- a raczej się powlokłam.. Ból głowy na szczęście minął, a ja jestem z siebie bardzo zadowolona. Weekend z piękną pogodą, popracowałam trochę , a dziś nie jestem już tak zdechła, jak wczoraj- znaczy się, forma rośnie
Jest mi tylko nieco przykro, że nie budzą się miniaturowe iryski, a krokusy mają nadal postać szczypiorków
W ubiegłym roku miałam taki widok..
To rabata przy wejściu do domu u Mamy. Sądziłam, że w tym roku będzie podobnie, a tu nie dość, że krokusy nie zbierają się do pączkowania, to po irysach słuch zaginął.. Domyślam się, że w tym miejscu jest zbyt ciężka gleba i wilgotna, więc pewno cebulki zgniły przez obiegły rok.. Szkoda
W innym miejscu posadziłam żonkile, tulipany, hiacynty i czosnki, gleba podobnej nieciekawej jakości, więc też pewno nic z tego nie będzie..
U Mamy brakuje mi rabat słonecznych, wszystko jakoś pochowane w cieniu i półcieniu. jedynie rabata z magnolią jest słoneczna, więc może w tym roku na jesieni to tam skupię się na dosadzaniu cebulowych..