Wczoraj rzeczywiście wróciłam do domu po ciemku. Koniec pracy w ogrodzie w tygodniu, ma to też swoje dobre strony, bo wreszcie dom odszczurzę. Mam zamiar sypialnię tej zimy zrobić.
Agnieszko, marcinki rozlazły się pod naszą nieobecność w siedlisku. Nie mieszkaliśmy tu przez 13 lat i przyroda zaczęła zagarniać wszystko. Nawet jak się tu przeprowadziłam z powrotem, to mało co robiłam, więc marcinki dalej rosły w siłę. Trochę już ich porozsyłałam, ale dalej jest ich dużo wszędzie.
A propo pracy, jutro biorę wolne i dalej sadzę róże. Chce powysadzać ile się da z donic i już koniec szaleństwa w ogrodzie na ten rok.
Tereniu, to dom z mojego dzieciństwa

, może nie takiego bajkowego, ale zawsze. A z ogrodem? Postaram się zrobić zestawienie tego co w tym roku zrobiłam, wiosną będziemy tych zmian szukać
W sumie to może i lepiej, że w tygodniu juz ciemno jak wracam

. Wczoraj kupiłam trochę koszy na cebulowe, na ganku będzie Patryk sadził, a ja zakopywać w ogrodzie. No pora już chyba ostania na takie rzeczy.
Agnieszko, darń zrywam normalnie. Najpierw szpadlem wycinam linię brzegową, a potem widłami amerykańskimi zrywam darń. Jak jest to trawa, to idzie całkiem fajnie, bo całe płaty się drą. Gorzej jak trafię na siedlisko perzu. Kłącza ciągną się i nie mogę oderwać kawałka od reszty. Ostatnio nacinam szpadlem cały kawałek do zdarcia i wybieram widłami zawartość na taczkę. Wywożę w niższe tereny siedliska i równam poziomy tym odpadem rabatkowym.
Oj jakby zliczył wszystkie taczki z soboty, to głowa by rozolała.
Michałku, można pracować w ogrodzie i gotować obiad. W sobotę rano ugotowałam czerwony barszcz z ziemniakami. Zjedliśmy go i synowi mało było ziemniaków. On zajął się zabawą, a ja szybko z utartej cukini placki a'la ziemniaczane zrobiłam. Potem sałatka owocowa z jabłek, gruszek, bananów i kiwi. W niedzielę rano ugotowałam kalafiorową, tym razem sporo ziemniaków byłoo. Młody się najadł. Drugie danie to ryż (nie z torebki) i pierś z kurczaka w papirusie. Do tego ogórki ze słoika swojej roboty. Galaretka też zrobiona rano z mrożonymi jagodami. Fakt, że po najedzeniu robić się nie chce, ale jak mus to mus i idę i robię.
Twoja nerka podobna do mojej stopy, ale nasadzenia zgoła inne chyba. U Ciebie iglaki (jałowce płożące widzę i krzewy. U mnie róże i byliny, choć świerki koniki też są. Chyba je wysadzę stąd.
Jutro biorę wolne na wysadzenie róż, tyle ile dam radę. Reszta w donice pójdzie i wiosną znajdę im miejsce. Mam jeszcze trochę doniczek do wysadzenia i to też muszę zrobić.
Miłego dnia