Wrrr... przestały przychodzić powiadomienia z mojego wątku
Aguniu - ja niestety jestem z tych co się stresują

jakaś alternatywa jest zawsze, folic i inne witaminy profilaktycznie zaczęłam łykać

zobaczymy jak będzie, zresztą na to co się dzieje na górze nie mam wpływu...
Dominiko - myślę, że rodzeństwo dla Zuzi by się przydało, choć na moje będzie już zbyt duża różnica wieku. Wiem, że na rynku jest nieciekawie - od coraz większej ilości ludzi słyszę absurdalne historie na temat szukania pracy i to nie napawa optymizmem - w ostateczności mogę się przekwalifikować pod okiem Wojtka i zatrudnić się w jego firmie, może zleceń wtedy będzie więcej...
Ja z pomidorami czekam na drugą połowę marca, zastanawiam się czy nie wysiewać papryk, bo one ponoć bardziej kapryśne...
Edyto - ciąża u mnie automatycznie oznacza zwolnienie lekarskie...
Gosiu - wydaje mi się, że na dziecko nigdy nie ma dobrego czasu... albo jest kiepska sytuacja na rynku, albo wisi kredyt hipoteczny nad Tobą, albo grozi Ci zwolnienie, albo zaczynasz nową pracę i nie wypada ect. - tylko ja nie robię się młodsza, jak nie spróbuję jeszcze raz, mogę gorzko tego żałować za 10 lat, a stracha mam ogromnego + za dużą wiedzę medyczną o wszelkich powikłaniach, chorobach, niepowodzeniach...
Może to bardzo naiwne i głupie, ale wierzę, że jak Bóg daje dziecko to też daje na dziecko....
Asiu - między mną i moim bratem jest 5 różnicy - do pewnego momentu nie mieliśmy wspólnym tematów, a teraz pomimo mieszkania w innych miastach mamy lepszy kontakt niż jak byliśmy pod jednym dachem... Rodziny się nie wybiera, a dobrze wychodzi się z nią tylko na zdjęciach - mogę się podpisać obiema "ręcami" i nogami pod tym.
Muszę zrobić koniecznie fotkę mojej sałaty jest dorodniejsza niż lobelia, której się jakoś ostatnio przystopowało...oby do wiosny.
Justi - zaskoczyłaś mnie celnością uwagi "zawsze jest coś po coś", gdyby nie zawirowanie pewnie w ogóle nie wróciłabym do tematu dzieci czy szukania pracy, bo przecież po co gdy mam ciepłą posadkę, trochę nudną i niezgodną z moim wykształceniem i aspiracjami, ale pewną.
Dominiko, Agnieszko - dobrze, że mnie przywołujecie do ogrodowych tematów
Dodam tylko, że plany likwidacji mojego zakładu pracy mogą być kompletną bzdurą, a decyzje jeszcze nie zapadły, w każdym razie nowa dyrekcja zachowuje się tak jakbyśmy mieli funkcjonować przez kolejne 50 lat - gubię się w tym, nikt nic nie wie, nikt nic nam pracownikom nie mówi, powoli zaczynam nabierać dystansu do tego wszystkiego, nie martwię się już, jakoś sobie radziłam w gorszych sytuacjach dam radę i teraz. Poza tym nie jestem na bieżąco, bo od tygodnia jestem na zwolnieniu z Zuzią (zapalenie spojówek i ucha= antybiotyk), ale mam już to gdzieś.
Bób wysiałam na rozsadę, ale zachowałam trochę nasion gdyby mi coś nie wyszło..
o skorzonerze słyszałam tylko nie wiem jak to się je (gotuje się jak rozumiem? ale czy je się to samo czy w sałatce ect.), na razie unikam eksperymentów, bo moja rodzina jest oporna na jedzenie nowości, Wojtek generalnie nie lubi zieleniny, albo nie może jej jeść, a Zuzia je dziwne rzeczy - ostatnio ma fazę na rzodkiewki, może je jeść w każdych ilościach o każdej porze, kiedyś ich nie tykała. I tak np. paprykę i bób będę pewnie jadła wyłącznie tylko ja...