A więc myliłem się co do tego, że od zawsze wysiewasz Tomku zgodnie z zasadami (ale też taką możliwość w poprzednim wpisie zakładałem).
blabla pisze:Moje pierwsze wysiewy przeżyły w ilości 1% lub mniej. Z roku 1999 mam tylko kilka roślin. Większość spleśniała mi z powodu zbyt żyznego podłoża i nie użycia chemii do zaprawiania nasion. Także wiele siewek oraz nasion zaraz po wysiewie gniło mi, gdy wysiewałem własne nasiona. Przyczyną był brak uprzedniego ich umycia i pozbycia się wszelkich resztek słodkiego miąższu z owocu.
Ano Tomku, czytałem o tym w jednym z pierwszych Twoich wpisów w tym wątku, przyznam, że prawie się przez to do wysiewów zniechęciłem.
blabla pisze:Odkryłem, że w takim przypadku całość wysiewów natychmiast należy wysuszyć gdy nic jeszcze nie skiełkowało i ponownie zacząć podlewać je na początku kwietnia. Wtedy kwietniowe słonko, mimo iż rozproszone pleśni nie pozwala się rozwijać a nasiona bardzo dobrze wykiełkują.
Trochę podobną radę usłyszałem od p. Hinza. Otóż parę dni po wysiewach pojawiły się na podłożu ledwo dostrzegalne niteczki pleśni. P. Hinz zdradził mi, że radził sobie z tym nie za pomocą chemii, lecz nocnego wietrzenia wysiewów. Posłuchałem, na jedną noc odkryłem nasionka i od tej pory problem znikł (co nie oznacza, że z pewnością nie wróci, dlatego Previcur mam pod ręką).
blabla pisze:Kolejnym istotnym dla mnie doświadczeniem było przejście z wysiewu do mieszaniny piasku z próchnicą na wysiew do czystego piasku. Wtedy zacząłem od pierwszego zraszania używać wody z dodatkiem nawozu mineralnego.
I to chcę robić przy kolejnych, poważnych wysiewach. A da się dla podłoża mineralnego stosować nawilżanie podsiąkowe? Pytanie może naiwne, ale niewiele o wysiewach wiem. Może poza tym, że podsiąk ułatwia sprawę, zwłaszcza że trzy dni w tygodniu jestem poza domem i roślinkami nie ma się kto w tym czasie opiekować (żonka na samo słowo kaktus dostaje białej gorączki, zwłaszcza po tym, gdy w ubiegłym miesiącu przejrzała historię konta i odkryła, ile na kłujaki wydałem

).
blabla pisze:Jeszcze jedna moja obserwacja to temperatura.
Z tym większych problemów nie mam - parapet mam nad kaloryferem, ale przy mało szczelnym oknie, przesuwając w jedną lub drugą stronę reguluję temperaturę w zakresie kilku stopni.
blabla pisze:Póki bawisz się z nasionkami typu Kaktus Mix to strata siewek nie stanowi żadnego problemu. Najwyżej pójdziesz sobie do ogrodniczego sklepu i zakupisz kolejną paczkę nasion.
Nie wiem, coście się tak uparli na te miksy, ja ich nie wysiewam. To znaczy mam jeden niby miks - nasiona czterech lub pięciu gatunków, ale nie nabyte w ogrodniczym, lecz podarowane mi przez hodowcę kaktusów. Tyle że nie zapisałem nazw roślin matecznych, stąd ten podarunek stał się przypadkiem "miksem". Do ogrodniczego chodzę wyłącznie po ziemię (wiem, nie ziemię - tylko substrat, lub, po naszemu - podłoże) albo podkraść jakiś odrost

, bo lepiej mu będzie u mnie, niż w jakimś OBI, gdzie kaktusom wąsy czy inne cudaczności się dokleja

. Traktuję to jako wyzwolenie, nie grzech

.
:
blabla pisze:mimo iż jestem kiepskim wysiewaczem
Nie kryguj się tak Tomku, nie kryguj, bo Twoja kolekcja świadczy o czym innym. Mam zresztą kilka roślin od Ciebie, gdybyś kiepsko siał, to by tak pięknie się nie prezentowały.
blabla pisze:robię co się da, by wszystko, co mi wykiełkuje przeżyło i w przyszłości stanowiło dobry materiał do rozwoju kolekcji i pylenia kolejnych nasion już w kulturze
Powtórzę po raz ostatni, bo ze trzy razy o tym pisałem - te moje pierwsze wysiewy (wbrew regułom) są pierwsze, robione (z braku czasu i cierpliwości [ale przy wysiewach człowiek się cierpliwości uczy]) na dziko, na szybko i eksperymentalnie. Ale rezultaty nie są złe, dlatego wkurzają mnie wypowiedzi typu "nic z tego nie będzie, wszystko zdechnie". Póki co nie zdycha, siewki wyglądają nieźle, jak przestaną, to o tym napiszę, bo mylić się jest rzeczą ludzką, a przyznać się do błędu (czasem) ponadludzką. Największą bolączką jest niedostatek światła. Ale wkrótce będzie go coraz więcej, do tego czasu siewki (mam taką nadzieję) dotrwają.
Kolejne wysiewy będę robił zgodnie z prawidłami sztuki wysiewowej (kwiecień, wyprażone/wygotowane podłoże mineralne, prewikury itp.), gdyż zależy mi na dobrym kiełkowaniu, bo porcje nasion mam niewielkie - po 10 sztuk, trochę mało. Tym bardziej, że "uprawca", od którego je kupiłem, napisał mi niedawno, że nasiona nie były po zbiorach płukane. A brak czyszczenia nasion tak mi tłumaczył: "Ja u siebie nie stosuję żadnych zabiegów odkażających. Fakt mam trochę więcej wypadów siewek, ale za to kiełkowalność jest bardzo duża, przy zabiegach spada i to dużo. Trzeba samemu spróbować co się lepiej opłaci i jest mniej roboty, ale to trzeba wysiewać kilka sezonów". Ja zaś myślę sobie, to chodzi tu po prostu o lenistwo. Co innego, gdy się nie czyści nasion dla siebie, jeśli się je sprzedaje (za wcale nie tak małe pieniądze), powinny być dobrej jakości. Cóż, mam nauczkę na przyszłość. Oczywiście mogę się też w ocenie motywów sprzedającego mylić.