No to już definitywnie po Świętach. Pogoda za oknem raczej sugeruje, że była to Wielkanoc, a nie Boże Narodzenie. Zgodnie z nową tradycją pewnie ze święconką będziemy brnąć w zaspach...
Ja szczęśliwie nadal mogę oddawać się błogiemu lenistwu, to znaczy wg określenia mojego M jestem
wyleniała 
(biedak dzielnie pomaszerował do pracy

). W takich chwilach dopada mnie problem egzystencjalny natury
co tu zrobić, żeby nie musieć nic robić... zawodowo oczywiście... Może ktoś ma jakiś pomysł? Najprostsze rozwiązanie, tzn. bogato wyjść za mąż niestety już odpadło... Majętnych krewnych w Ameryce, też nie mam...
Margo, dziękuję za przepis

. Jak nie pójdę po Nowym Roku na dietę (drugie wyjście to zmiana proszku do prania - gdyż albowiem ponieważ wszystkie spodnie strasznie mi się w praniu skurczyły...

), na pewno wypróbuję, bo brzmi apetycznie...
Wiem, że wszyscy niecierpliwie czekamy na wiosnę i jej oznaki najchętniej chciałoby się oglądać, ale ja jeszcze - tak dla przypomnienia - zapodam fotorelację świąteczną.
Tak wyglądało u moich rodziców...
a tak u mnie...
Życzę wszystkim miłego dnia, za oknem słoneczko

, więc może wstanę wreszcie z łóżka i np. pójdę na spacer...
