Jadziu,

na razie nie mam pracy, miałam jedną propozycję, ale to mam wrażenie, że z deszczu pod rynnę...
Bardzo cenię sobie spokój. Muszę odpocząć od tego bałaganu.
Iwono, Soniu, Marysiu 
- długo to we mnie wzrastało, w oczach innych jestem niepoważna, bo zwalniam się sama...
Ale nie wiem dlaczego ludziom trudno zrozumieć, że zdrowie psychiczne i spokój wewnętrzny jest równie ważny jak zdrowie fizyczne. Moje nerwy bardzo ucierpiały.
Złożyłam wypowiedzenie i właśnie poczułam ulgę...
Marysiu Elfe jeszcze nakryję jak radzisz.
Muszę też skombinować kompostu i zakopcować pozostałe róże z wiosennych nasadzeń.
Daysy, dziękuję

Możliwe, że to właśnie Mount Shasta
Aniu - Annes 77 praca jest! Wierz mi. Teraz jest czas pracownika... poza tym jednak ważniejsze zdrowie, a pracę zawsze się znajdzie.
Ja żałuję, że Jalitah wzięłam tylko trzy. Teraz widzę, że mam miejsce na 5 sztuk
Ale z drugiej strony też nie bardzo orientuje się jak ona na szerokość się rozrasta.
Elu, ja już więcej nic nie dokupuje... w tym roku oczywiście

Na przyszły rok mi już ze 3 chodzą po głowie, ale jeszcze przed nami długa zima... więc koncepcję gdzie by ewentualnie rosły będę opracowywać.
Aniu, nie pamiętam jak się nazywa, roślinka na skalniaku, niewysoka, trochę wędruje (rozrasta się takimi rozłogami), kwitnie kwiecień / maj.
Wczoraj posadziłam wreszcie swoje cebulowe i resztę róż.
Jeden czosnek olbrzymi poszedł do wywalenia - zapleśniał. Teraz już wiem, że stanowczo za mało tych olbrzymich.
Co do róż, to jednak stwierdzam, że przydałoby się tak jak powyżej wspomniałam 2 sztuki więcej Jalitah i może znajdę miejsce na jeszcze jakieś 2 - 3 sztuki pomarańczowych.

Ale to na wiosnę.
Zdjęć bieżących nie mam, bo jakoś tak nie ma już co fotografować.
Tylko odgrzewany kotlet:
