Dzień dobry!

Już piątek, a więc przed nami weekend. Słyszę, że za oknem hula wiatr, kto wie, jaką pogodę nam przyniesie. Na razie zapowiedzi są bardzo korzystne: temperatura około 0 w nocy, a w dzień kilka stopni powyżej zera. 15 lutego ma być nawet 14 stopni! Dzień będzie dłuższy o godzinę i 43 minuty. Na razie jest ciemno, ale tylko patrzeć jak niebo na wschodzie się zaróżowi.
Małgosiu, ten bukiet, który pokazałam, jest już suchy i prawie bezbarwny. Naprawdę uważasz, że wygląda ładnie? Cieszę się w takim razie, bo trzymam go ze względu na zapach, ale może nie ma sensu się go wstydzić.
Ewciu Maj, właśnie doświadczenia z bratkami mnie zachęciły, żeby spróbować tego samego z dzwonkami. Nasionka już wysiane, zobaczymy, co będzie. A połowę z nich i tak zostawiłam sobie do wysiewu w maju, więc tak czy inaczej, dzwonki będę miała. Pytanie tylko, czy w tym roku, czy w przyszłym.
Aguś Agness, no pewnie, doskonale to rozumiem, bo ja też w zasadzie nie mam miejsca na te wszystkie kwiatki, na które mam ochotę. Ale zamierzam kolejny raz dokonać zamachu na mężowski trawnik i zagospodarować jakiś niewielki pasek...

Samorozsiewanie się brzoskwiniolistnych bardzo mnie cieszy, mam nadzieję, że raz posiane zostaną już w moim ogródku na długo. Uwielbiam dzwonki.
Woreczkami na lawendę koniecznie się pochwal, gdy je uszyjesz. Widziałam, że dziewczyny na forum robią prześliczne rzeczy, np. MaGorzatka.
Mamciu Tereniu, u mnie też wiosna, a przynajmniej przedwiośnie. Ja też bardzo lubię wszelkie dzwonki, ale one jakoś niespecjalnie lubią mój ogród, przynajmniej te niskie. Teraz spróbuję z tymi wysokimi, może będą chętniejsze do współpracy.
Wspaniale, że masz już kilka odmian kolorystycznych lawendy, na pewno widok będzie cudowny, a zapach jeszcze lepszy. Z tego co wiem, lawenda lubi podłoże wapienne, stanowisko słoneczne i suche. I uszczykiwanie, które zapobiega rozkładaniu się krzewu na boki i zasychaniu od środka. Będę czekała na Twoje tegoroczne zdjęcia kwitnącej lawendy, zwłaszcza tej białej.
Aniu Rudominko, no to godzę się z myślą, że mogę nie zobaczyć kwiatów w tym roku, nie szkodzi, poczekam, bo warto.
Prymulki też przesadzam zawsze do ogródka, ale niewiele z nich się aklimatyzuje. Zwłaszcza te o wielkich, wymyślnych kwiatach jakoś chyba nie tolerują warunków polowych. Szkoda, bo przez te wszystkie lata miałabym ich już niezłe poletko.
Zanim napisałam Was wszystkich, zrobiło się prawie jasno. Życzę Wam bardzo miłego, udanego dnia.
I jeszcze parę zdjęć "ku pokrzepieniu serc".
