przyznam się

,to także jest już moja druga tura siania,pierwsza poszła 16 lutego do ziemi.Siałam wówczas tradycyjnie:na sztorc,wciskając "pestki" (2 firm sztuk 16) gdzieś na pół paznokcia w ziemię w tym samym pojemniku i w tym samym miejscu ale nie zamykałam go w ogóle. Wyszło mi tylko 7 sztuk po 15 dniach,nie nacieszyłam się zbytnio,gdyż pewnego dnia pod nieobecność domowników moje kocisko zrobiło sobie tam pobojowisko

i wielkie zamieszanie:część nasionek na wierzchu,kolanka leżały sobie na stole.Szybko umieściłam je delikatnie na miejscu niby było początkowo ok ale niestety trzy kolanka po pewnym czasie zaczęły jakoś tak marnieć aż w końcu zupełnie padły-coś mi się zdaje,ze nie miały za bardzo siły wyciągnąć napęczniałych łebków z ziemi,bądż kotek je sobie ponadgryzał,zaś grzebiąc w ziemi w poszukiwaniu całej reszty natrafiłam na nasionka,bez jakichkolwiek oznak życia

.Na dzień dzisiejszy posiadam z tamtych 4 sztuki ale dla mnie to wciąz za mało i dlatego pobiegłam po następne fioletowe do sklepu

.Te cztery przepikowałam a na ich poprzednie miejsce umieściłam nowe na takim poziomie aby zerkac na zmiany tam zachodzące.Z tym,że teraz pojemnik zamknęłam szczelnie a gdy go wietrzę i podlewam to go już pilnuję
