No tak...właściwie powinnam przewidzieć, że zdjęcie kota wywoła takie komentarze

Ten jest nasz najulubieńszy...

Jako jedyny z całej "bandy czworga" daje się głaskać, chodzi ze mną przy nodze jak pies, a kiedy coś robię w ogrodzie, kładzie się obok i asystuje. Poza tym jest niezłym cwaniaczkiem - zawsze pierwszy przy misce.
Ja sama przeżywam rozterkę...wprawdzie tłumaczę sobie, że na pewno wrócą do domu, a raczej do stodoły sąsiadki, skąd przywędrowały do nas, ale i tak mi głupio...
Majka - edulkotku z każdym rokiem coraz trudniej mi stąd wyjeżdżać, ale nie ma na razie innego wyjścia - w zimie tu nie wytrzymamy, za zimno; w domu jest tylko kominek i w dodatku stare, nieszczelne okna (do wymiany). Musimy chyba pomyśleć o jakimś porządnym ogrzewaniu...a potem być może - o zamieszkaniu tu na stałe?
Zeniu - rzeczywiście w tym roku sezon ogrodowy jest wyjątkowo długi, a pogoda łaskawa, ale i tak pewnie wcześniej zmykalibyśmy stąd, gdyby nie ten kominek
Jola, ze mną też właściwie jest tak, że o tej porze roku mniej mi się tu podoba...szczególnie gdy pada deszcz, po którym nasz urodzajny czarnoziem zmienia się w gęstą, tłustą maź, brudzącą wszystko i lepiącą się do butów. Schody mam bez przerwy brudne, bo nawet ulewny deszcz nie spłukuje z nich ziemi. O takiej porze roku żałuję, że nie mamy tu dużej ilości eleganckich chodniczków z kostki...chociaż zupełnie by nie pasowały...
Małgosiu - napisałam w twoim wątku
Helenko, faktycznie mam tu chyba trochę cieplej, w dodatku swoją rolę spełniają też wysokie tuje naokoło; one jednak chronią od zimnych zimowych wiatrów.
Majka, to wobec tego tym bardziej się cieszę z H. Rostock - zwłaszcza że mam ją przypadkiem
Dzisiaj przyszły kolejne różyczki, już się moczą, a jutro powędrują do dołków. I czekam jeszcze tylko na róże od Petrovica. W sumie wyszło 20...chociaż miało być mniej...już nie wspomnę, że początkowo planowałam w tym roku nie sadzić jesienią...
