witam, posiadam dwa kaktusy które ostatnio chorują. niestety nie udało mi się dopasować żadnych zdjęć z netu do plam które pojawiły się na moich roślinach. ktoś mi poradził, że to jakiś grzyb więc tydzień temu spryskałem je środkiem Topsin M500 (jedyne co mogła mi polecić pani w ogrodniczym). na razie nie widać efektów więc nie wiem czy zastosowałem właściwa kurację czy może potrzeba czasu. oba kaktusy są dla mnie bardzo cenne i muszę je uratować. dodam, że nie jestem znawcą kaktusów więc ewentualne porady nie powinny zawierać trudnego słownictwa ;P. poniżej załączam zdjęcia.
opty pisze:witam, posiadam dwa kaktusy które ostatnio chorują
od czego powstały te uszkodzenia na roslinach ? szczególnie ten drugi mnie interesuje w jaki sposób dostał tych plam na żebrach
no właśnie nie wiem. ten po prawej to młody i mały kaktus (wys. ok 10cm). na początku miał tylko takie brązowe pęknięcie na wewnętrznej krawędzi a potem pojawiły się te plamy. podejrzany jest darowany kwiatek, bo to po jego przyniesieniu do domu pojawiły się problemy (chociaż nie jestem pewny bo on nie miał żadnych plam).
opty pisze:witam, posiadam dwa kaktusy które ostatnio chorują
od czego powstały te uszkodzenia na roslinach ? szczególnie ten drugi mnie interesuje w jaki sposób dostał tych plam na żebrach
no właśnie nie wiem. ten po prawej to młody i mały kaktus (wys. ok 10cm). na początku miał tylko takie brązowe pęknięcie na wewnętrznej krawędzi a potem pojawiły się te plamy. podejrzany jest darowany kwiatek, bo to po jego przyniesieniu do domu pojawiły się problemy (chociaż nie jestem pewny bo on nie miał żadnych plam).
a na tym po prawej to nie jest wynik przemrożenia ?
i co się stało ze stożkiem wzrostu tego drugiego , bo widac że chyba zgnił a z dnia na dzien się to nie stało bo odbił .
Moim zdaniem to jest infekcja grzybowa. Nie znam środka na skuteczną z nią walkę. Rośliny muszą rosnąć na bardziej suchym i słonecznym stanowisku to infekcja nie będzie się rozwijać. Z czasem te czarne miejsca zamienią się w skorkowacenie (po około 2 latach) i będą wyglądać jak mechaniczne uszkodzenia.
Piszecie najlepsze okno południowe, więc wyjaśnijcie mi jedną kwestię dlaczego kiedy przestawiłem kaktusa -echinocactus grusoni z okna północnego na południowe to go poparzyło mimo że miało to miejsce w środku zimy gdzie chyba słońce nie świeci zbyt mocno? Wczoraj po raz wtóry po oglądnięciu kaktusów na oknie południowym takich jak astrophytum ornatum, ferocactusy, itd. gdzie mam je od kilku dobrych miesięcy i stoją na oknie południowym po każdym bardziej słonecznym dniu widzę że żółkną a ferocactus i parę innych poza żółknięciem się marszczy. Po kilku dniach bez słońca wracają do siebie i znów są zielone. Nie wspomnę o grusonach które są w znacznej odległości od okna południowego a słońce wpływa na nie tak że je parzy. Chyba nikt mi nie powie że rośliny są nieprzyzwyczajone skoro stoją na oknie południowym od 4 miesięcy. Można by było powiedzieć że niektóre z nich pochodzą z obi i dlatego są mówiąc najkrócej "słabe" ale mam też mniejsze kaktusy od hodowców które słabe chyba nie są a reagują na słońce tak samo. Do tego dodam że mamy kwiecień a co by dopiero się z nimi stało w środku lata. Więc nie rozumiem, z jednej strony wszędzie piszą że takie gatunki jak feraki, grusony lubią dużo słońca a z drugiej się z nimi dzieje jak dzieje. Mało tego co też jest dla mnie niezrozumiałe, to to iż częstym problemem jest jego poparzenie (grusona) prawda? piszecie wszędzie że nie można dawać go na bezpośrednie słońce? a powiedzcie mi jak on rośnie w naturze bo podobno w 3 krotnie mocniejszym słońcu niż jest u nas i nic mu nie jest. Więc co jest z tymi kaktusami mówią o nich dzieci słońca a kaktus rosnący w naturze w mocnym słońcu ma nie być wystawiany na pełne słońce. Przecież na parapecie południowym rosną u mnie inne kwiaty które stoją całe lato na maxymalnym słońcu i nic się im nie dzieje.
Każda roślina po przeniesieniu z ciemniejszego stanowiska na bardziej słoneczne jest narażona na poparzenia, w naturze słońce operuje mniej więcej jednakowo przez cały rok dlatego poparzenie nie występuje tak często jak w naszych warunkach, dodatkowo jeżeli kaktusy przez cały rok stałyby na parapecie południowego okna będą mniej narażone na poparzenia niż rośliny przenoszone z ciemniejszych pomieszczeń. Po przeniesieniu roślin powinny być przez jakiś czas osłaniane przed bezpośrednimi promieniami słonecznymi, po wtóre na wewnętrznym parapecie trzeba wziąć pod uwagę szybę, która działa jak soczewka np. rośliny wystawione na balkon, taras czy cokolwiek innego mając dostęp do świeżego powietrza tak szybko nie zostają poparzone chociaż nie mówię ze poparzenia nie występują, ja swoje rośliny mam postawione na razie przy wschodnim oknie na stole od początku marca, na balkon wyniesione zostaną w najbliższych dniach i też będę je cieniować mimo że balkon jest od strony wschodnio-południowej (na dzień dzisiejszy słońce od godz 7:30 - ~13)
Tak tylko że przecież to samo ja napisałem o czym mi wiadomo. Napisałem też że kaktusy stoją na południowym parapecie ok 4-6 miesięcy więc chyba miały sporo czasu aby się przyzwyczaić ? bo niejednokrotnie nawet w zimie słońce przypiekało nie mniej niż teraz. Ale one cały czas gdy tylko zaświeci słońce mocniej to żółkną od strony okna i marszczą się. Więc ile mam je cieniować cały rok??? hah Chyba że mimo wszystko te słonce nie jest takie samo i muszę je przed nim cieniować, ale w ten czas czy cieniowany kaktus nie będzie miał taki sam dopływa światła jak dotychczas bądź taki sam jak na północnym parapecie a do takiego światła one są przecież przyzwyczajone. ---Rozumiesz co mam na myśli? tzn że mimo że je będę cieniował to tak jak bym przeniósł z północnego okna na południowe więc na to samo wychodzi co miało miejsce dotychczas. Strasznie delikatne te kaktusy. Jeszcze bym się nie dziwił gdybym w zimie trzymał je w całkowitej ciemności, ale one cały czas stały na parapecie w świetle.
Chyba jednak będę je trzymał wszystkie na oknie północnym i na tym poprzestanę. Jeśli one w tak słabym świetle "mdleją" jakie jest teraz to co będzie w lecie?
W naturze, gdzie rosną kaktusy nie występują pory roku. Nie wiem, czy jesteś świadomy, ale u nas w zimie mam dostępność światła na poziomie 20-30% tego, co latem. Dodatkowo ilość słonecznych dni zimą i latem u nas jest zupełnie inna. Zimą słońca prawie nie ma wcale. Gdy przychodzi wiosna zazwyczaj mają miejsce trzy zjawiska: lawinowo zwiększa się długość dnia, słońce świeci wyżej, pod innym kontem i mniej pochłania go atmosfera oraz zdecydowanie zmniejsza się zachmurzenie. To powoduje, że kaktusy nie radzą sobie z tak dużym przyrostem światła w krótkim czasie i przypalają się. Należy je wtedy delikatnie cieniować bibułą lub specjalną siatką cieniującą, najlepiej przez okres ~2-3 tygodni w czasie przesileń pogodowych.
Kolejny czynnik komplikujący sytuację to brak światła rozproszonego. O ile przez szybę przechodzi (odpowiednio przefiltrowane) bezpośrednie światło słoneczne to budynek zasłania jakieś 70% światła rozproszonego. Oznacza to, że roślina ma do czynienia z bardzo dużymi kontrastami. Czyli jeśli nie ma słonka to jest właściwie zupełnie ciemno (z punktu widzenia kaktusa) a jak słońce świeci to światła skokowo przybywa. Jest to kolejny powód do przypalenia się, bo w naturze tak się nie dzieje.
Dodatkowo brakuje roślinom świeżego powierza. Temperatura za zamkniętym i niewietrzonym oknem morze szybko podskoczyć do góry i gdy przekroczy 40-45*C automatycznie kaktusy zaczynają się gotować i poparzenia murowane.
Akurat echinokaktusy i ferokaktusy to jedne z najbardziej odpornych kaktusów jeśli chodzi o słońce. W nietypowych dla siebie warunkach (np. Teneryfa) to jedyne kaktusy kuliste, które są w stanie przeżyć niemal zenitowe słońce przez ponad 330 słonecznych dni w roku. Wszystkie inne kaktusy w tych warunkach nie rozwijają się. Okno północne będzie dla tych roślin zabójstwem. Nawet na otwartej przestrzeni lub w pełnej szklarni te rośliny w naszej szerokości geograficznej mają za mało słońca i rozwijają się nieprawidłowo (rosną w słup) i nie kwitną.
Co zrobić, by zapewnić im właściwie warunki? Odpuścić sobie ich uprawę na parapecie. One nawet na południowym oknie długo nie pociągną. Sugeruję szklarnię, tunel foliowy, inspekt lub otwartą przestrzeń po 15. maja. Jeśli do wyboru jest tylko parapet to sugeruję zmianę kaktusów na inne.
A co jeśli pozostawię kaktusy na słońcu panującym obecnie bez ich cieniowania. Tzn tak jak pisałem one żółkną marszczą się lecz na 2 dzień są ok wracając do siebie. Więc może po 2 tygodniach się przyzwyczają? i będzie ok. U nas jest taka niestety pogoda że dziś świeci słońce a jutro już nie, więc co mam je owinąć bibułą na ten 1 dzień intensywnego słońca w tygodniu, pozostawiając je zawinięte przez resztę dni, czy rozwijać i ponownie zawijać. Wg. mnie intensywność słońca jest na tyle stopniowa w naszym klimacie że powinny się same przyzwyczaić.
a co z gatunkami takimi jak astrophytum ornatum ? też potrzebują równie mocnego światła ?
Jeśli zostawisz kaktusy teraz bez cieniowania to albo poparzą się na tyle intensywnie, że pozostaną na nich powierzchni nieodwracalne blizny albo się przyzwyczają i po jakimś czasie zażółcenia znikną. Co należy zrobić? Pisałem na tym forum o tym wielokrotnie. naokoło 2-3 tygodnie należy przykryć rośliny bibułą lub włókniną cieniującą. Coś takiego wczoraj kupowałem za 7,90PLN. Drobne 8m2, więc koszt nie jest jakiś przerażający.
Atrophytum ma również bardzo duże zapotrzebowanie na światło. Niektóre formy Astrophytum ornatum są pokryte delikatnymi kłaczkami, które chronię roślinę przed poparzeniami i trudniej ją uszkodzić słońcem. Nie mniej zarówno rośliny z kłaczkami jak i bez nich wymagają cieniowania po zmianie lokalizacji jak wszystkie inne kaktusy.
Witam, coś złego dzieje się z moim kaktusem... Bardzo mi na nim zależy i chciałabym go jakoś uratować. Nie znam się na roślinach i proszę Was o pomoc Mam nadzieję, że nie jest jeszcze za późno...
Witam
kupiłam Mammillaria gracilis cv. Arizona Snowcap i znalazłam na niej jakieś deformacje . Nie są miękkie, więc chyba nie są groźne, ale będę wdzięczna za informację co to takiego i czy powinnam z tym w jakiś sposób walczyć - jeśli tak , to jak ?
Tkanki się zdegenerowały. Wypada traktować to w kategoriach nowotworu. Nie mniej nie jest to szkodliwe dla roślinki. Można to wyciąć, można pozwolić, by dalej się rozwijają. Niektórzy traktują to jako super formę monstrualną i szczepią takie tkanki na podkładkach. Powód jest prosty - ten klon rozmnażany jest wegetatywnie i częściej niż u roślin rozmnażanych z nasion pojawiają się tego typy problemy.