Podoba mi się ten argument
APe pisze:Kochane wtrącę się do Waszej dyskusji o przyklejaniu się listeczków, bo skądś ja też to znam

.W Obi przed Bożym Narodzeniem były grudniki i tyle nałamanych listeczów koło nich leżało, akurat była tam i pracownica Obi i zapytałam czy mogę wziąć sobie ze dwa ,absolutnie

- mówi,nie to nie

i tyle.Ona pozbierała i wrzuciła do kosza.Wyznaje zasadę psa ogrodnika, co sam mnie zje i drugiemu nie da

a roślinki się zmarnowały

Teraz nikogo nie pytam ,oni więcej zmarnują

niż im ktoś ""drapnie""
Będąc ostatnio w Castoramie wyszłam do działu ogrodniczego na zewnątrz. Przy kasie stał pracownik, ochroniarz i z kasjerką sobie o czymś debatowali. Przeszłam kilka metrów, a tam przy alejce poprzewracane przez wiatr doniczki z dość sporymi drzewkami. Myślicie, że ktoś z nich to zauważył, zareagował? Dopóki się sami nie potkną albo klient nie zwróci uwagi... Zrobiło mi się jakoś tak smutno, a potem ogarnęła mnie złość. Chciałam nawet zwrócić im uwagę wracając, ale towarzystwo się gdzieś rozpierzchło. Może i lepiej, bo bym się tylko zdenerwowała... grrr...
edit: No i tak się zdenerwowałam pisząc posta, że zapomniałam wychwalić tę piękną Callę!
