Madziu!
Cieszę się,że się cieszysz

Chyba troszkę udało mi się zarazić Cię chorobą liliowcową.
Aniu!
Deszcze popsuły wygląd piwoniom i różom. Wyglądały tak żałośnie i smutno. Takie pochylone pokorą znosiły tę kąpiel.
Wczorajszy dzień był najgorszy. Przeżyliśmy siedząc w altance niezłą burzę z gradobiciem. W momencie cały ogródek pokrył się białymi kulkami wielkości groszku a ja ze strachem patrzyłam na liliowe pączki. Niestety nie miałam parasola bo pewnie stałabym z nim nad liliami. Na szczęście roślinki nie ucierpiały ale zauważyłam na liściach pełno białych plamek od uderzeń gradu.
Czyli roślinki mają po prostu siniaki
Grażynko!
Dzwonki zakwitną lada dzień ale za to masz taki festiwal różany. Wyobrażam sobie jak tam musi pachnieć wieczorem u Ciebie.
Moje różyczki oberwały po wczorajszej ulewie ale po oberwaniu przekwitłych kwiatów jakoś wyglądają.
Dziś pokazała kwiatuszki moja ulubiona różyczka. Bardzo lubię jej kwiaty w tej fazie, jak nie są w pełni rozwinięte.
Nie wiem co to za odmiana. Kwitnie aż do przymrozków.
Na pocieszenie zakwitła miniaturowa azjatka. Grad oderwał jeden płatek.
Dziś za to wyjrzało słoneczko i trawka wyschła więc znowu można się wylegiwać.
Pozostała ekipa futrzaków. Są cztery. Dwa czarne i dwa łaciate. Trzy kotki i jeden kocurek.
