Witajcie,
Zapowiadają 4 falę, więc poszłam chociaż zobaczyć działkę, przed kolejnym podtopieniem. Myślałam, że może bedą jabłka i śliwki do zbierania. Niestety owoce na drzewach są całkowicie porażone zgnilizną. Generalnie działki nie poznałam. Owszem odrosło na niej ale wiele roślin, których nie znałam, to znaczy żabnica, chwasty, ogromne spustoszenia poczynił powój. Nie widać, ścieżek, ani tarasu, winorośl oszalała, rozrosła się na korony kilku drzew, żywopłot nie odbił, straszy kikutami. Może na wiosnę? Teraz i tak boję się go przyciąć, bo tam gdzie był niższy- to się ususił, bo nie wystawał nad wodę. Powyrastały nowe akacje spod ziemi, są aż mojego wzrostu...co jeszcze....żadne z posianych kwiatków nie wzeszły. Nic w tym roku nie sadzę z cebulkowych, czekam na jesień, aż da się to ogarnąć, teraz walka z tymi chwastami byłaby zbyt ciążka, a nie mam też tyle czasu, bo praca. Ale jak już przyroda uśnie na późną jesień, to znów skopię, i mam nadzieję, że na wiosnę jakoś wszystko znów ogarnę. Część moreli usłchła, i część wiśni. Pewnie trzeba będzie wyciąć. Dobiły mnie choroby drzew i zgniłe owoce... Starsznie smutny to widok chorujących, ledwie zyjących, walczących o przetrwanie roślin. Żywica dalej wycieka z nowych ran w drzewach...
Tylko winorośli służyły te wydarzenia.
A teraz fotki, może to przybliży mój brak sił i entuzjazmu (także z powodu braku wolnego czasu jesienią, jakiego miałam nieco więcej w poprzednie sezony), choć nie wiem, może powinnam chwasty spryskać teraz raundupem?
Sami zobaczcie:
To jest widok sprzed domku na furtkę....
Widoczek na całość...
Ta ma się dobrze...
A w tym wszystkim, jedna piękna, zwiewna, delikatna, biała odętka od Izy!
