Witajcie!
Nareszcie dwa dni odpoczynku od zleconych robót ogrodowych. Odpoczęły drętwiejące przeforsowane ręce, można by się zająć własnym ogrodem, a tu pogoda jaka jest - każdy widzi. W jakiejś książce wyczytałam, że niebo pełne ciężkich chmur wspiera się na strzelistych wieżach kościołów. Gdyby nie one - gruchnęłoby na ziemię
. Tak więc obrazki do dzisiejszych wpisów będą ilustracją czasu przeszłego.
Tamaryszku, podziwiam Twoją konsekwencję w tworzeniu ogrodowego pejzażu, podziwiam również opanowanie trudnej sztuki rezygnacji z pewnych roślin. Nie gonisz za nowościami, umiesz docenić proste rośliny. To duża sztuka. Dzięki temu Twój ogród jest skomponowany spójnie i bez zgrzytów. Rezygnację z róż rozumiem, choć na tym łuku być może
jedna pnąca róża sprawdziłaby się. Ale wybór innych pnączy popieram. Dołączyłabym winorośl japońską, która jesienią fantastycznie się przebarwia i na ceglanym murze te jej burgundy, purpury i różne odcienie zieleni wyglądałyby pięknie. Podoba mi się zielony kokornak, ale już nie jego schnące liście, przypominające szare szmatki. Zaskoczyłaś mnie tą
Rozanne. Ja bym tym bodziszkiem obsadziła hektary (gdybym je miała), ale skoro kolor nie Twój... szkoda byłoby tak piękną roślinę wyrzucać z ogrodu

.
Sezonu jeszcze skończyć nie mogę, zbyt wiele muszę zrobić, by zielone pokoje, oglądane przez okna, nie psuły mi humoru.
Witaj, Asiu!
Dzięki za miłe słowa i wspomnienia. Nie wiem tylko z czego wnosisz, że humor mam szampański

. Odejście lata, pogoda, zmęczenie pracami ogrodowymi (u siebie i innych) i mało okazji do wypicia szampana (ot, choćby z dawno nie widzianymi forumowiczami, wyliczać nie będę, ale lista byłaby bardzo długa...) trochę ten humor mącą.
Ale śmieszne figle małego
Zlatanka zawsze humor poprawiają.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Margo, z pnączem się uporałam. Porastało 50 metrów płotu i sąsiadującą z nim skarpę. Nie powiem, trochę trudu mnie to kosztowało...
Kiepsko z pogodą, więc kiepsko też z wyrobienie się z pracami ogrodowymi, szczególnie kiedy trzeba chodzić do pracy. Niech Ci chociaż weekendy sprzyjają. Świetnie wykańczasz rabaty obrzeżami

, od razu nabrały elegancji i pięknie się łączą ze wspaniałym trawnikiem.
Marysiu, aż chciałoby się zaśpiewać:"czerwone korale, czerwone niczym wino...", ale ogólnie nie jest już tak fajnie. Jakieś złośliwe gnomy zamieniły moje piękne dalie w czarne obślizgłe badyle zanim zdążyłam je ściąć i wziąć do domu. A zresztą może to i dobrze, bo pewnie
Zlatanek by się tym bukietem troskliwie zajął

.
A zainteresowanie Pana L
Szuwarkiem doceniam

.
Witaj, Michałku, druhu mój serdeczny!
Półsępię powiadasz

, rozbawiłeś mnie do łez. Ale koty faktycznie podobne, tylko
Zlatankowi brak tych uwodzicielskich wąsów i szatańskiego uśmieszku

.
Dzięki za kciuki. Ja tez zawsze je trzymam za każdego, kto się takich ekstremalnych wyzwań podejmuje. Za Ciebie też trzymam. Mnie walka z winobluszczem zabrała dni sześć.
Kłosowce doceń i wprowadź do swojego ogniście kolorowego obejścia. Wniosą nieco spokojniejszego koloru... A poza tym (właśnie dla tego zapachu) można z jego liści parzyć herbatki.
Serdecznie pozdrawiam Ciebie, stare koty i nową konfliktową kocicę o dziwnym imieniu...
Anżelika
.
PS. Skomplementować umiesz jak mało kto

.
Lisico!
Właśnie to podśpiewywałam sobie przy cięciu tych wici

. Martwi mnie tylko, że naruszyłam spokój rudzika, który pilnie mnie obserwował, i kilku żab. Nawiasem mówiąc sporo w tych krzakach było ptasich gniazd, na szczęście o tej porze roku już pustych.
Nalewka z tarniny

? Czy ja taką kiedykolwiek piłam? Ciekawe...

.
Dalii już nie ma, mróz załatwił, ale przyszłość do nich należy!
Nooo, wyobrażam sobie Twój zachwyt tym tysiącem digitalisów. A gdyby tak ...wykorzystać ten angielski pomysł na tyłach ostatniego bukszpanowego szpalerka???
Kanciki - cudo! A te ciągle nowe rośliny na rabatach? Przelewa się Anglikom, ot, co.
PS. Zdanie na temat bloga
Tamaryszka podzielam, choć za tą formą wypowiedzi nie przepadam.
Sławku, znasz tę przedwojenną pioseneczkę:
"Jak zarobim dwieści złotych
to zrobimy wielki bal..."
I wtedy będę prawdziwą sybarytką

.
Chętnie popijałabym też
Creme de Cassis, który bardzo lubię.
Może Ty też i stąd myśli o tej dalii...

.
A teraz dla uspokojenia tych, którym sen z powiek spędza myśl o kocie uwięzionym w domu - Zlatanek w ogrodzie. Ach, jak ciężko było go uchwycić w kadr, toż to prawdziwy karakal!
Wielka buźka dla wszystkich Czcigodnych Gości - Jagi.
A na dobry sen - widok efektów mojej sześciodniowej krwawicy...(dosłownie, bo bez ran kłutych i szarpanych się nie obeszło)
