Zarzekała się żaba błota. Obiecałam nie tylko sobie, że nie kupię noweko storczyka dopóki zaraza szaleje. Taaaaaaaaaa, nie kupię, ale co miałam zrobić jeśli to maleństwo samo przykleiło mi się do rąk i prosiło "weź mnie, weź mnie ze sobą"?

A, że posadzony był w sphagnum, którego nie cierpię, to przesadziłam go do takiego "kieliszka"

Na dno nasypałam drobnego keramzytu, dosypałam podłoża z OS, włożyłam storczyka i zasypałam tymże podłożem. Jako, że zarówno storczyk miał wilgotne korzenie, a i samo podłoże też było wilgotne to wody nie dolewałam.
A samo maleństwo kosztowało "aż" 12 zł, korzenie pomimo sphagnum były w rewelacyjnym stanie; do "kieliszka" posadziłam w ramach ozdoby i odmiany, gdyż przezroczyste doniczki znudziły mi się, a osłonek nie chcę.