
Przez kilka dni deszczyk rozpieszczał moje roślinki, ogród się zazielenił, różyczki zaczęły chętniej rozwijać swoje pąki:) a ja z większym optymizmem spojrzałam na kończące się lato i z nadzieją na ciepłą i dłuuugą jesień.
Po deszczach powychodziły ślimaki, tegoroczna plaga i to jest ta mniej przyjemna strona opadów, ale coś za coś.
Wolnymi kroczkami przymierzam się do tworzenia nowych rabat, jednak moje umiejętności w tej dziedzinie są raczej marne, żeby nie powiedzieć ...żadne, dlatego idzie mi to nadzwyczaj ciężko. Czas jednak nagli i nie jest on w tej chwili największym moim przyjacielem

Mam jednak nadzieję, że nie polegnę w tej nierównej walce

Gosiu, ogród faktycznie zmienia się i dojrzewa razem z nami. Mój przez prawie 30 lat przechodził metamorfozę już kilkakrotnie i nie ma w tym nic dziwnego. Z pierwotnego stanu zostały tylko krzewy i drzewa i też nie wszystkie. Niektóre nawet teraz będą wycięte ze względu na bezpośrednie sąsiedztwo z domem. Ostatnie nawałnice przypomniały jak natura może być niebezpieczna, lepiej dmuchać na zimne i usunąć to co może stanowić bezpośrednie zagrożenie dla ludzi i zabudowań. To zaś pociąga za sobą inne zmiany i tak wkoło Wojciechu.
Podobno w tym cała rzecz, żeby gonić króliczka

Róże w tym roku nie zachwycają, najpiękniej kwitły te, które nie powtarzają kwitnienia, ale to było wieki temu


Mam jednak nadzieję, że po ostatnich opadach róże zbiorą swoje siły i pokażą się z tej piękniejszej strony.
Jadziu w tym roku z opryskami nie szalałam a mimo wszystko jakoś choroby nie szaleją. Najbardziej zaatakowane były Nevada, M.Hilling, Reine des Violettes i Rhapsody in Blue, ale one rosną w takim mało przewiewnym miejscu i zrobiło się tam zdecydowanie za ciasno. Na szczęście rosną zupełnie odizolowane od pozostałych i choroba nie przeszła na pozostałe.
Bardzo lubię spacery po deszczu, rośliny są jeszcze piękniejsze a róże w szczególności. Wszystkie wystrojone w diamenciki jakby szykowały się na wielki bal. Czasem można dostrzec załamujące się w nich światło i wówczas są jeszcze piękniejsze.
Teraz zaczyna się czas, kiedy poranne rosy okrywają roślinki takim własnie cudownym płaszczem.
Jeśli wziąć pod uwagę liczbę róż w ogrodzie, to te co kwitną stanowią zaledwie kilka procent wszystkich, nie jest to oszałamiający wynik

Aniu moje rutewki są młodziutkie, jedna kupiona w czerwcu, jeszcze nie kwitnie, pozostałe 3 /w doniczkach/ kupione w połowie lipca.
Jedna już kwitnie a dwie pozostałe mają pąki i lada dzień rozkwitną. Bardzo się cieszę, ze je kupiłam, rutewkami zaraziła mnie Jadzia, właśnie w jej ogrodzie zobaczyłam ją pierwszy raz i zakochałam się w tej chmurce delikatnych kwiatów

Ewo, zapewne myślisz o jarzmiance, bo to ona robi u mnie za driakiew


Ewo/Ewa36jj przewertowałam googla, ale nie jestem pewna,różyczka u Ciebie w ogrodzie najbardziej podobna do mojej, może faktycznie to ona, dobrze byłoby gdyby jeszcze ktoś potwierdził dla pewności Twoje przypuszczenie. Jeśli chodzi o kolor, to rzeczywiście czerwień jest trudna do fotografowania, mnie jednak nie chodzi o kolor tylko o kwiaty, moje jakby były mniej pełne z widocznym wyraźnie oczkiem. Moja wypuszcza długi sztywny pęd, zakończony wiechą raczej drobnych kwiatów, u Ciebie chyba też ma taki pokrój. Może dzięki Tobie

Goldenka ma światło praktycznie przez cały dzień, tylko w południe ma rozproszone i może to jej odpowiada. Na pewno nie lubi upałów, zdecydowanie lepiej daje sobie radę przy troszkę niższych temperaturach.
Nie wiem jak przycinasz Stefcię, moja co roku, jak zresztą wszystkie rabatówki jest mocno przycinana, może dlatego jest bardziej zwarta i ma mocniejsze pędy.
Zdjęcia postaram się wkleić wieczorem, tymczasem

