Witam Was serdecznie moi drodzy!
I nareszcie od dwóch dni bez bólu (sama swojemu szczęściu nie do końca jeszcze dowierzam
). Nareszcie nie stoi za mną łucznik sułtana Sulejmana, który przy najmniejszym skłonie do przodu bezbłędnie trafiał strzałą w moją prawą łopatkę
. Ogród na szczęście posprzątany jesienią (he, he) niczego ode mnie nie wymagał, ale też z powodu zimna niczym specjalnym nie kusił...
. Ale o ogrodzie opowiem nieco później, najpierw odpowiem na Wasze wpisy, bo naczekaliście się już dosyć (od 2 kwietnia!).
Sabinko 
Od Twojego wpisu minęły dwa tygodnie, a ja nadal narzekam na wiosnę. Jest po prostu zimno, a na dodatek sucho! Co prawda rośliny pomalutku gramolą się z ziemi, co nieco nieśmiało kwitnie, nawet małe listeczki pojawiły się na krzewach, ale to wszystko jakieś takie opieszałe

. To północ, a nie Wasze rajskie, cieplutkie Podkarpacie...
Muffinko 
Co prawda prezentowane przeze mnie róże świetnie spisały się podczas piekielnych upałów, ale z chętką natychmiastowego ich nabycia wstrzymaj się jeszcze, poczekaj na wynik kryterium zimowego

. Niektóre różyczki letnie brylowanie pewnie przypłacą życiem

, należałoby zatem zalecić stoicki spokój.
Sylwio
Bierz tantauki!
Artemis jest
uber alles, wielki, zielony, pełen wigoru i bez zimowej skazy

.
Aspirin zresztą też. W zasadzie z 20 przedstawicielek Rosen Tantau los tylko dwóch jest niepewny. Reszta ma się dobrze, a niektóre wręcz świetnie.
First Lady nie mam, nie podobają mi się jej kwiaty w kształcie smoczków

.
Opinii o wrażliwości Angielek Austina nie potwierdzę, bo przezimowały bardzo dobrze. Gorzej z moimi ulubienicami Harknessa

.
Uetersener Klosterrose jest dziełem Kordesa, ale róże z Uetersen zazwyczaj sprawują się całkiem nieźle.
Dzięki za życzenia słoneczka. Czasem do mnie zagląda...

.
Sławku 
, zastanawiam się, czy za tego całusa nie oberwę od Haneczki, ale co tam!
Różana Liga Mistrzów udała się, w odróżnieniu od piłkarskiej, którą ze Zlatanem koncertowo zawaliliśmy

. Domyślasz się pewnie, że jestem niepocieszona. Nie pociesza mnie nawet fakt, że Duma Katalonii dostała bęcki

.
A wracając do róży
Chippendale, jeśli się Haneczce podoba - powinieneś ją nabyć. Moja latem była piękna, niestety, po zimie zbrzydła...
Pytasz, czego chcieć więcej? Odpowiem: ciepła i deszczyku.
Megi
Cieplutko u Ciebie i od razu radośniej. A we wczesnej wiośnie najlepsze jest to, że po niej nastąpi wiosna prawdziwa, bujna, zielona, z kwitnącymi jabłoniami... Na razie tak po troszeczku "cykają" te maluszki, w ogólnym krajobrazie jednak mało znaczące. Ale uchwała o zgrupowaniu ich, żeby choć jedna rabata wiosną zapierała dech - zapadła jednogłośnie, czyli jednym głosem

.
A róże
Leonardo da Vinci i
Rosarium Uetersen są świetne, nawet jeśli nie pochodzą z pełnych drużyn. Twoja, amatorska, siłą rzeczy musi być mniej liczna, bo i boisko masz nieco mniejsze...

.
A teraz o nawożeniu róż. Przekonała mnie argumentacja hodowców róż, iż nawożenie jest potrzebne, kiedy pokażą się liście. W stanie bezlistnym cala wartość nawozu przelatuje przez podłoże praktycznie bez pożytku dla rośliny, szczególnie kiedy gleba jest piaszczysta. Poza tym, co ma się pożywić nawozem? Gołe łodygi? Uczepiłam się tej opinii, bo wydaje mi się dość logiczna i nawozić będę, kiedy
rozy pokryją się liśćmi dość często i małymi dawkami nawozów.
Żeby ubarwić tę nieco monotonną partię odpowiedzi proponuję eksplozję czerwieni. A ciąg dalszy już przebiera nogami...
