Dziewczyny - Lucy, Moniko, Basiu, Justynko - dziękuję pięknie za przemiłe wizytki
A jeszcze bardziej dziękuję za posty, dzięki którym zawsze popadam w wesoły nastrój
Normalnie uwielbiam te
tillandsiowe dialogi na 4 nogi
Jakby na to nie patrzeć, nawet i w takich okolicznościach można się czegoś dowiedzieć
A nie pisałam nic tak długo tylko dlatego, że i w oplątwowie niewiele się teraz dzieje ...
Roślinki powoli rosną, mamuśki mają się dobrze, tillandsiowe potomstwo rośnie w siłę
Jedyne co mogę powiedzieć, to że patent z podwieszanymi pojemnikami na regaliku jest trafiony !!
Ponieważ teraz temperatura jest nieco niższa niż w sezonie,
to i maluchy nie potrzebują aż tak częstego zraszania czy też kąpieli.
I poza tym, że pojemniczki podwyższają wilgotność, to dodatkowo załatwiają sprawę
podlewania.
W sezonie letnim tillandsie zraszam codziennie, czasem nawet 2 x dziennie.
Natomiast teraz - ponieważ powierzchnia parowania z pojemników jest dość duża,
okazuje się, że wcale nie potrzebują zraszania, natomiast do kąpieli wrzucam tak mniej więcej co 1,5 a nawet co 2 tygodnie.
Dzięki temu nie będę musiała w przyszłości, na czas mojej nieobecności, organizować zastępcy-podlewacza
Basiu - co do tej temperatury, to piszą, że oplątwy znoszą temperaturę do paru stopni poniżej zera.
Ja jednak bałabym się aż tak z nimi eksperymentować, bo to są jednak roślinki ciepłolubne.
Teraz, poza sezonem, nie mają u mnie jakichś kokosów, bo ja nie lubię zbyt wysokiej temperatury.
Kaloryfery są raczej wyłączone, i temperatura w
ich pokoju 
waha się pomiędzy 17 a 20 stopni.
Liczę, że się na wiosnę - jak to wiosną bywa - w końcu zakochasz
Mam na myśli oczywiście tylko i wyłącznie ... tillandsie
Ponieważ fot nowych nie mam, zapraszam na takie małe reminiscencje oplątwowe
Pozdrawiam i ściskam oplątwowo 