Witojcie
Marysiu-motyczką... 
"Dama dworu" czy może raczej - prząśniczka

to nic innego, jak wspominany już po wielokroć len trwały, którego nadal nie potrafię przyłapać w stanie spoczynku, on cały czas się chwieje, bardzo lub bardziej

tak więc piękne zdjęcia lniane trzeba podziwiać na stronach u bardziej wprawionych Forumków.
Na zarząd bym się na Twoim miejscu nie oglądała - mój ogród, moja twierdza (tudzież wolnoć Tomku w swoim domku

); niektórych gratów szkoda wyrzucać...
Słabość do podagrycznika bierze się ze wspominek lat dziecięcych, kiedy to "robił" on za dziką truskawkę w naszej piaskownicowej kuchni

Jeść jeszcze nie miałam okazji, zagapiłam się, a tylko młodziutki jest dobry [chyba]. Do nadrobienia!
Kasiu, ziółek wciąż mi mało, mało, mało... A ziołowa grządka to pomieszanie z poplątaniem, jesienią na pewno wprowadzę sporo zmian. Ale co tam - ważne, że coś chce rosnąć, a na dodatek - da się zjeść
Oby róża zechciała swą miłość okazać także w przyszłym roku, na razie pięknie wyglądać to nie sztuka dla niej

- tak świeżo po podróży. Zastanawiam się, jak się zaprezentują pozostałe księżniczki.
Wczoraj dołączyła do tego zacnego grona śliczna "Robusta", ja co prawda nie chciałam czerwonych róż tutaj, to już by było za wiele

Ale ona jest jakimś mieszańcem rugosowatym i ta jej dzika natura zdominuje czerwoność (taką mam nadzieję:)
Jacku, wiesz jak to jest - jeżeli nie możesz pokonać wroga... to się z nim zaprzyjaźnij
Curry w doniczce to kocanka włoska, zwyczajowo tak nazywana, bo jej liście faktycznie pachną przyprawą. Czytałam, że młode listki są kapitalnym dodatkiem do sałatek i innych dań, toteż gdy tylko trochę podrośnie, nie omieszkam spróbować

Wrażeniami oczywiście się podzielę.
Aguniu, sobotnio witaj

Miło mi bardzo. Niestety, dział fotograficzny ostatnio zaniedbuję troszkę

Ale obiecuję się poprawić
