Maryniu, widok ranników też mi się marzył, ale niestety jeszcze żaden się nie pokazał. Tym bardziej nie mogę się ich doczekać, bo będą kwitły u mnie po raz pierwszy

A przynajmniej taką mam nadzieję

Przebiśniegi były takie maleńkie, że ledwo było je widać, ale cieszy mnie, że wpadły Ci w oko
Aniu, namiar na sklep wysłałam Ci na pw

Karmnik troszkę mnie zawiódł, bo dziurki są za duże na łuskany słonecznik, a moje sikorki są rozpuszczone i innego nie jedzą

Nie łuskany lepiej się trzyma, ale jak nasypałam takiego, to się na mnie obraziły i zupełnie przestały przylatywać. Musiałam się pokajać i nasypać im ulubionego żarełka.
Dorotko, praktyka czyni mistrza

Robię bardzo dużo zdjęć i w takiej masie zawsze znajdzie się coś wartego pokazania.
Chyba w następnym roku też zabiorę kokony do lodówki. Wtedy będę mogła spać spokojnie, że moim ulubienicom nic się nie stanie. Trochę się obawiam, czy nadmiar pszczółek sobie poradzi ze znalezieniem dla siebie nowych domków. nie mogę przecież bez końca rozbudowywać hodowli
W tej chwili cały śnieg w mieście już zniknął. Na działce może jeszcze leżą jakieś resztki, ale wczoraj tak lało, że być może i tam już nie mam ani odrobiny.
Mariusz, moje murarki pracowicie zatykały rurki przez cały swój, jakże krótki żywot i tylko kilka zostało pustych. Trzcinę już mamy, ale jeszcze nie cała jest pocięta. Zostanie tylko zawieźć ją na działkę i czekać na małe bzyczki
Do pracy na działce jeszcze się nie wyrywam, ciągle jest za zimno. W marcu tylko przytnę hortensje i może spalę suche badylki. Tylko nie wiem, czy znajdę na to czas, bo marzec mam bardzo intensywny, a jeszcze na dodatek przecież są święta.
Dzisiaj od samego rana padł na mnie blady strach, jak sobie skojarzyłam, że jutro jest pierwsza niedziela bez handlu

Jak nam jutro przyjdzie żyć? Niewiele myśląc, prawie bladym świtem pobiegłam na zakupy. Oczyma wyobraźni widziałam te dzikie tłumy rzucające się na towary, które akurat również chciałabym kupić. I sami zobaczcie co wpadło mi do koszyka
Bez wszelkich innych towarów mogę się obyć, poradzę sobie z tym co mam w domu. Teraz wiem, że w niedzielę niczego mi nie zabraknie
Chłopaki mnie dzisiaj opuścili i miałam praktycznie cały dzień dla siebie. Postanowiłam go wykorzystać na pikowanie i sianie. W końcu i mi się coś od życia należy, a nie tylko praca, sprzątanie i stanie przy garach

Przepikowałam ostróżki,pięknie wykiełkowały

Nie wiedziałam jak do nich podejść, w końcu do jednej doniczuszki wsadziłam po kilka siewek. Chciałam się również zmierzyć z pysznogłówką cytrynową, ale w końcu stwierdziłam, że jest jeszcze zbyt mała i odpuściłam. Dodatkowo posiałam aksamitkę Fantastic pomarańczową i żółtą, oraz białą, cynie, cleome, trawy, dzwonki irlandzkie i floksy Drommonda. Bedę musiała jeszcze raz przejrzeć torebeczki, by się przekonać, czy to już wszystko, bo jeszcze mam ich dużo i mogłam coś przeoczyć.
Po kobeach już widać, że będą pnączami i przyszła pora, żeby skrócić je o pierwsze pięterko. Muszę ich bardzo pilnować, żeby nie rozrosły się zbytnio, bo nie zmieszczą się na parapetach, a muszą tam pozostać aż pogoda pozwoli na wystawienie ich na balkon.
Miałam dzisiaj nagadać pozostałym kobełkom, tycm co to je wysiałam dwa tygodnie temu, a one nie raczyły jeszcze wykiełkować

Gadkę miałam już wyćwiczoną i już, już miałam ją strzelić w stronę uparciuchów, kiedy mój wzrok wyłuskał jedno, nieśmiało wyglądąjące kolanko

Dobrze, że nie zdążyłam nic powiedzieć, bo może by się obraziło i schowało? Białe niestety nic nie pokazują, a siedzą już w ziemi ponad trzy tygodnie
Miłej niedzieli
