Wakacje poza mną, te wyjezdne, bo jako że jestem belfrem, to teoretycznie ciągle mam wolne. Ale przygotowania do szkoły idą już pełną parą. Piszę całymi dniami plany pracy, układam scenariusze lekcji, szukam materiałów dydaktycznych i zastanawiam się, po kiego grzyba mi ta perfekcja? Ale chyba tak już mnie wychowano, że praca jest ważna i nie można jej lekceważyć. Zawsze starałam się być takim nauczycielem, jakiego chciałabym, żeby miały moje dzieci, dobrze przygotowanym do lekcji. Tak więc siedzę i dłubię. Tylko w przerwie wybiegam na

i wtedy porządkuję ogród.
Po powrocie zastałam bowiem prawdziwy busz. Syn i synówka zgodnie z daną mi obietnicą nie przycięli jednego usychającego kwiatka.

Zielsko ruszyło z kopyta, bo jemu ani upał ani deszcze nie przeszkadzają, wręcz przeciwne - jest dorodne i wszędobylskie. Ulewa powywracała dalie ( może powinnam głębiej je sadzić?), że o niektórych różyczkach nie wspomnę. Novalis obsypany kwieciem wyglądał jakby spał, położył się na ziemi i tyle. Tak samo zachowała się Lady of Megginch. Ale ona tegoroczna, więc jej wybaczam. Uwielbiana przeze mnie Ghita dochodząca do 2,3 m wysokości kwitnie na wierzchołkach, ale dół jest goły lub prawie goły, razem z Clair są bardzo mocno porażone i żółte, kropkowane liście wyglądają okrutnie.
A poza tym jest... cudnie! Wiele różyczek powtórzyło doskonale kwitnienie, Abraham czy Candelight wręcz obsypane są/były kwiatami. Nie robię im jeszcze zdjęć, bo na krzakach jest tyle zniszczonych kwiatów ( u Abrahama zmumifikowanych, bo on bardzo nie lubi deszczu), że burzą estetykę. A dojście do krzaczków jest dość skomplikowane, bo jak sadziłam, nie myślałam, że aż tak się rozrosną
Powoli przymierzam się do przesadzeń. W przyszłym tygodniu będzie postawiony nowy płot, tuje już wycięte i zrobiło się troszkę miejsca. Postanowiłam, że nie będę wprowadzała nowych róż, te co mam wystarczą

. Mam do wsadzenia pnącą Hellę i Dortmunda, a na przesadzenie czeka zmarnowana Burgund rambler. Ta została posadzona w cieniu, bo czytałam, że go toleruje. Niestety tak nie jest. Owszem, wyrosła długaśna, ale liście i kwiaty ma w większości skarłowaciałe, a pędy są cieniutkie. Przytnę ją mocno i portaktuję jak noworoczną. Mam też wysoką żółtą NN-kę, wpierw myślałam, że to Berolina, ale choć kolor kwiatów się zgadza, to kwiat jest większy, a i ona sama wypuściła w ubiegłym roku 2,5m pędy. W tym dbałam, by nie była tak wielka, bo posadzona jest w pierwszym rzędzie. Kilka rózyczek czeka w donicach. Rezygnuję z 2 malutkich Glorii ( mimo 2 lat nie urosły) i w ich miejsce wsadzę Fishermanna, który na początku lata zachorował na mączniaka, a po oprysku odżył i ma się całkiem dobrze. Jesień długa, a pracy na pewno nie zabraknie. Lubię jak coś się dzieje, więc zupełnie się rewolucją nie przejmuję. No i mam mojego kochanego M.
Dzisiejsze zdjęcia wcale nie są dzisiejsze, bo sprzed 2 tygodni, ale co tam
Nie byłabym sobą, gdybym nie zaczęła od Abrahama.
Daysy - piszesz, że Rene Ci choruje, moja też ma chore liście, no i pędy, a mimo to fajnie kwitnie, choć nie tak jak za pierwszym razem, w czerwcu. Mam mieszane uczucia w stosunku do niej. Na pewno nie znajduje się na liście top róż, raczej zajmuje jedno z ostatnich miejsc. I to wcale nie przez brak odpornosci, bo takich roz mam dużo, ale mimo zbudowania pięnego krzaczka, fajnych przyrostów, jej kwiaty do mnie nie przemawiają. Nie zdecyduję się jeszcze na duet, który mnie u Ciebie olśniewa: Nevady i M.Hilling, absolutnie ich nie zmieszczę. Ale w tajemnicy Ci powiem, że M. przymierza się do wycięcia czereśni, bo drugi rok ma tylko kilka owoców, które zjadają ptaki. Więc kto wie? Ale nie będzie to jesienią, a czy do wiosny złość na czereśnię M. nie przejdzie, tego nie wiem.
Angela - kolejny świeżutki pustaczek- nie/pustaczek. Pojedyncze kwiaty są półpełne, ale w grupie wydaje się, jakby były wypełnione. Kiedy zobaczyłam ja w szkółce z kilkoma zaledwie kwiatkami, nie miałam wątpliwości, że ją chcę. Na naszym forum wielokrotnie czytałam o niej pozytywne komentarze. No i w końcu jest, jeszcze malutka a już tak kwitnie!
Karolinko - ta fioletowa to Blue for You. Tak ją lubię, a ona chumorzasta jak moja dorastająca córcia. Kaprysi i kaprysi. Teraz jest pozbawiona liści. W kolejnym sezonie postaram się o nią zadbać lepiej. Będę opryskiwać ją profilaktycznie, bo niestety chemii używam. Byłam wczoraj w Twoim ogrodzie i choć jestem u Ciebie częściej, to powiem Ci, że nie zdawałam sobie sprawy, że masz aż tyle kwiatów

Utrwalony obraz stokrotek na trawniku i róż na drzewie jest tak silny, że pozostałe ( bez urazy) rozmyły mi się. Dopiero wczoraj uzmysłowiłam sobie, że przecież jesteś posiadaczką i innych cudownych okazów.
Anisade - żadne ze zdjęć nie odda tego, co widzę w realu. Wodać taki ze mnie fotograf. Ta roża na pewno znajduje się na top liście. Kwitnie bardzo obficie, jedne kwiaty przekwitają , inne rozkwitają. Po powrocie z wakacji całe kwiatostany nadawały się już tylko od cięcia, ale ciągle jeszcze mam co oglądać. Okazało się jednak, że prawdziwy spektakl mnie ominął. Nie do końca wiem, jak ciąć tę różyczkę. Na pędzie wyrastają kwiaty, ale żeby po przekwitnięciu ciąć nad pierwszym właściwym liściem, muszę to robić na wysokości 0,4 - 0,5 m. To nisko.
Basiu - nie mam Variegata di Bologna, ale oglądałam ją w realu i bardzo mi się podobała. Czytałam, że to silna róża. Może zamiast ją wyrzucać, wsadź ją do donicy. Nigdy nie wiadomo - może odżyje? Super Dorothy już kupiłaś? Moja śmiesznie wygląda, taka malutka rośnie jakby przypadkiem obok wielkiej pergoli. Też liczę, że w najbliższych dwóch latach się rozrośnie. Zastanów się nad Mini Eden Rose, ta to dopiero jest potworem, a zachowuje się zupełnie inaczej niż Eden Rose. Wytrzymała, świetnie krzewiąca się, doskonale kwitnąca. Moja Eden Rose też mnie troszkę wkurza, właśnie ze względu na to o czym piszesz. W drugim kwitnieniu pokazała sporo kwiatów, ale wszystkie kwiaty są pochylone, zbyt ciężkie. Pędy widać jeszcze muszą się wzmocnić. Żeby zrobić jej zdjęcia, główki trzeba podtrzymywać. Ale uparłam się, że stworzę z niej arcydzieło, więc czekam, mam czas, nigdzie mi się nie spieszy
Aphrodita - wyjeżdżając miała trzy rozwinięte kwiaty i wiele pączków. Kiedy wróciłam, większość z nich była już przekwitła. Czy ta piękność u Was też tak krótko kwitnie? Nawet więcej zdjęć nie zdążyłam jej zrobić.
