Aniu, już sobie zapisałam w notesie, coby nie uleciało

Mareczkiem jestem zachwycona, przystojniak z niego nie lada
Dzięki Tobie kupiłam Mariatheresię. Tak jak zachwalałaś, że nie mogłam się oprzeć. Wierzę, że będzie się u mnie sprawować przynajmniej tak dobrze, jak u Ciebie
Jadziu, dębolistna zawsze jest cudna, ale już to co ona wyprawia jesienią powoduje, że zmysły szaleją
Moje Hot Chocolate jeszcze maleńka, ale mam nadzieję, że się wzmocni, bo mocno chwyta za
Moje stare tulipany sadzone bez koszyczków, też siedzą głęboko. Kilka razy już próbowałam się do nich dokopać i nie ma szans

Teraz większość sadzę w koszyczkach. To co prawda zajmuje więcej czasu, ale przecież nie mam tych cebulek jakiś zawrotnych ilości. W porównaniu z innymi forumkami, mogę nawet powiedzieć, że kupiłam tyle, co nic
Stefciu, chcesz moją sąsiadkę? A kogo chcesz dać mi w zamian? Coś czcuję, że wyszłabym na tej zamianie jak Zabłocki na mydle
Tam gdzie mam działkę, w większości właścicielami są starsi ludzie. Na działkach jest cicho i pustawo. Chyba to powoduje, że tak lubię tam przebywać. Starsi działkowicze nie przywożą ze sobą ryczących odbiorników i i dzięki temu słyszę ciszę i ptaki.
Teraz pomału taki stan rzeczy ulega zmianie, wiadomo z jakiego powodu

Pierwsi właściciele albo odchodzą do piękniejszych ogrodów, albo nie mają już sił, żeby dalej uprawiać ten maleńki kawałek ziemi.
IwonkoKaprys jest najwspanialszym facetem w moim domu. Zawsze się cieszy, gdy mnie widzi. Smakuje mu wszystko, co podetknę mu pod nos, nie pyskuje i kocha mnie mocniej niż samego siebie

Czego chcieć więcej?
Będę sobie tę stronkę studiować w długie zimowe wieczory
Dorotko, to forum tak działa, że chcemy więcej i więcej

Co rusz jakieś cudo wpada nam w oko.
Wydaje mi się, że ta dębolistna ma odrost. Teraz przy tej masie liści nie jestem tego w stanie stwierdzić. Ale jeśli poczekasz do wiosny, to się zorientuję i spróbuję go wykopać. Chcesz?
Lucynko, jeszcze mrozów nie zapowiadają, wszystkie rośliny powinny sie przyjąć. Tam nie ma pysznogłówki

To co kwitnie na czerwony, to coś podobnego do dzwonków. Nazwa niestety wyleciała mi z głowy i nie chce wrócić

. Tutaj masz ją na zdjęciu. To te czerwone dzwoneczki z prawej strony
Wczorajszy dzień był ciemny i ponury, ale nie padało. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom postanowiłam jednak wyjazd na działkę przełożyć na sobotę.Na ten dzień zapowiadali taką samą pogodę jak na piątek, a może chęci będę miała większe? Po powrocie z basenu spokojnie zrobiłam sobie śniadanko i zasiadłam do komputera. I coś mnie tknęło, żeby jeszcze raz sprawdzić prognozę. No i okazało się, że w ciągu nocy zapowiedzi znacząco się zmieniły

Tym razem na sobotę przewidywali właściwie ciągły deszcz. Nerwowo pogryzałam kanapkę, galopada myśli: co robić? No jak to, co? Oczywiście jechać i to już, natychmiast, bo ranek dawno się już skończył. Szybciutko się spakowałam i pognałam na działkę. Może pomyślicie, że rowerkiem? Niestety nie

Na przystanek i w autobus.
Już w lesie się zorientowałam, że tutaj musiało zdecydowanie więcej padać niż w mieście. Na drodze ogromne kałuże i błoto. Dobrze, że zabrałam ze sobą kalosze, bo na działce było podobnie. Do tego zimno i wiatr. Wydawałoby się, że znaleźć sześć miejscówek na różyczki nie powinno mi sprawić kłopotu. Tak jednak nie było. Cztery znalazłam bez trudu. Ale gdzie wsadzić jeszcze dwie? Miejsce w końcu znalazłam, ale musiałam przesadzić kilka roślin. w kolejnym wykopałam bulwę dalii. To ostatnie miejsce jest pod płotem. Niedaleko, około 130 cm dalej rosły dwie kobee. Wykopując dalię natknęłam się na kożuch korzeni. Najpierw pomyślałam, że to dalia. No, ale przecież dalia ma bulwy a nie korzenie. To skąd ta plątanina? Te korzenie były tuż pod ziemią, więc wyciąganie ich nie sprawiło mi żadnych kłopotów i w ten sposób dotarłam do kobei. Byłam zaskoczona obszarem jaki one zajęły, ale patrząc na wielkość roślin, chyba mogłam się tego spodziewać. Dwie kobee zajęły około dziewięciu metrów płotu

Ale w końcu miejsce wyznaczyłam i wbiłam metalowe rurki, żeby eM nie miał problemów z ich znalezieniem

Na każdej rurce zawiązałam foliowy woreczek, a w każdym woreczku nazwa królewny, coby ślubny wiedział gdzie, którą posadzić
I całe szczęście, że pojechałam w piątek, bo jak zaczęło wczoraj o 16-ej padać, tak leje do chwili obecnej. Będąc dzisiaj w południe z psem na spacerze zobaczyłam, że kałuże już nawet stoją na trawnikach. Tego deszczu, to już chyba za dużo. Ja już nie chcę. Zaraz dostanę chandry, albo jakiejś depresji.Jak po najdłuższej zimie
Na pocieszenie kupiłam sobie w sklepie w kropeczki taką maleńką różyczkę

Może ona mi osłodzi tę deszczową gorycz?
Tylko co ja mam z nią teraz zrobić? Wsadzić na działce czy przechować w domu? Ale pora jeszcze wczesna, to chyba lepiej się przechowa na zewnątrz. Mam rację?
Więcej pogodnych dni i miłej pracy przy sadzeniu wszelkiego dobra
