Ado, to o czym piszesz to chyba znak nowych czasów i zdziczenia obyczajów , u nas kwiatów chyba nikt nikomu nie ścina / nie słyszałam/,"wyjąć " jakiegoś krzaczka to i owszem się wiosną zdarzało.
A niedawno sąsiadka przychodzi w południe na działkę a tu pan na drabinie "obrabia"
czereśnię.Do tego nic sobie z niej nie robiąc gwiżdże. W okolicy nie było nikogo więc sąsiadka nic się nie odzywa ale zaznacza swoją obecność poruszając się po działce "z duszą na ramieniu".Pan zakończył spokojnie rwanko, drabinę na plecy i spokojnie bez słowa , poszedł w drugą alejkę.Sąsiadka "wypatrzyła",że poszedł normalnie na swoją działkę i oddał "łup" żonie.Po południu,kiedy sąsiadki już nie było ,pan wrócił z drabiną i z wiadrem i sytuacja się powtórzyła.Obserwował to sąsiad z sąsiedztwa i w pewnym momencie zwrócił głośno uwagę,czy właścicielka dała mu pozwolenie.Pan się nie odzywał tylko gwizdał i rwał..Nadeszli inni sąsiedzi i zaczęła się dyskusja...Pan się bardzo zdenerwował,wzburzony zszedł z drabiny i wściekle wykrzyczał, że on ma prawo oberwać tę czereśnię bo on rwie stojąc na drodze publicznej /alejka główna/, a to co przy drodze jest niczyje!/Czereśnia jest posadzona na granicy działki ale jeszcze na posesji sąsiadki./Okazało się,że to jest stateczny pan działkowicz również z sąsiedniej alejki..Czegoś podobnego nigdy wcześniej nie spotkałam...
Maryna.
