Witam
Na dobre zadomowiłam się na działeczce..pogoda dopisuje, no może trochę za gorąco toteż wstaję raniutko bo tak lubię a i tylko wtedy można coś zrobić

W dzień przymusowy odpoczynek, chęci do pracy są ale upał nie pozwala. Różyczki

tak jak wcześniej pisałam po wiosennych przymrozkach dwie padły całkowicie, kilka ciągle jeszcze odchorowuje ale są i takie co rozkwieciły się na dobre. Niestety i je dopadł grzyb, liście żółkną w zastraszającym tempie, wczoraj było pryskanko a i mszyce zaczynają się pojawiać
Agnieszko...chcieliśmy poprawy pogody no to mamy, tylko dlaczego zaraz upały których nie lubię. Gdyby dało się tak wypośrodkować
daysy...dziękuję za podanie nazwy ptaszka, no popatrz, taki ładny a jaki złośliwy. Co do różyczek , te przemarznięte przycinałam, przycinałam coraz niżej bo pędy czerniały aż w końcu nic nie zostało. Jeszcze jedna z nich przycięta do ziemi siedzi w ziemi i pewnie także łopata ją czeka
Marysiu...różyczki załatwił mi wiosenny mrozek , ale żeby aż tak..jeszcze tak nigdy nie miałam. Dobrze że kilka oszczędził w tym te które najbardziej mi się podobały więc coś tam zakwitnie. Niemniej żal mi Chopina, miałam dwa krzaczki..jeden padł, drugi pewnie się wykaraska bo wygląda już dużo lepiej. Niby nic takiego, różyczka z Castoramy ale bardzo ją lubiłam, podobają mi się białe róże.

Co do zamieszkania na działce, mieszkam już
Lucynko..tak jak wyżej napisałam każda różyczka chorująca była przycięta. Z tych co pozostały także nie będą ładne krzaczki, łyse pędy a czy zakwitną to wielka niewiadoma. Trudno...pocieszać się będę innymi, coś tam jeszcze zostało choćby Baronessa jeśli i jej grzyb nie dopadnie
Aniu..troszkę zaczynam żałować że nerwa mnie wzięła i dwie wywaliłam no ale coś zostawiłam

..zobaczymy
Skoro dziś o różach no to moje obecnie kwitnące Eden Rose i angielka.
