-- 15 wrz 2013, o 12:21 --
No właśnie z tym zimowaniem... Czy jest to absolutnie konieczne?Amara pisze:A mi chodziło o to że wstawiam do pokoju gdzie zimą mam 23 st i podlewam tak jak inne rośliny - nigdy nie zimuje gruboszy
No właśnie z tym zimowaniem... Czy jest to absolutnie konieczne?Amara pisze:A mi chodziło o to że wstawiam do pokoju gdzie zimą mam 23 st i podlewam tak jak inne rośliny - nigdy nie zimuje gruboszy
A kiedy po raz ostatni podlewasz swoje grubosze? W tym roku po raz pierwszy będę zimowała swoje rośliny, dlatego robię 'wywiad środowiskowy'piasek pustyni pisze:...gdyż zbliża się ku temu pora... Ja dziś wynoszę swoje ostatnie gruboszki z balkonu i cóż...niedługo powiem im dobranoc
Może ciut za wcześnie, ale jednak trochę się obawiam o nie, więc najpierw idą na wysuszenie, a potem...
Wyrażę tylko własne zdanie: o zimowaniu roślin sucholubnych było już mnóstwo i opinii, i wątków. Dla tego rodzaju roślin jest to po prostu koniecznością. Jednak każdy dba o rośliny tak, jak sam uważaewa84 pisze:Czyli można zacząć wnosić do domku? Bo szczerze mówiąc to w nocy no i za dnia też już nie jest za fajnie. A może jeszcze troszkę ich zostawić? W ciągu dnia jest 15-17 stopni a w nocy 6-7. Jak myślicie?
-- 15 wrz 2013, o 12:21 --
No właśnie z tym zimowaniem... Czy jest to absolutnie konieczne?Amara pisze:A mi chodziło o to że wstawiam do pokoju gdzie zimą mam 23 st i podlewam tak jak inne rośliny - nigdy nie zimuje gruboszy
Jak widać - niekoniecznieobaran pisze:a normalnie gdzie okno tam pod oknem kaloryfer ;)
Dziękuję za odpowiedźpiasek pustyni pisze:Natalko, już je podlałam po raz ostatni - swoje tydzień temu, najnowsze we wtorek.
Do tej pory były na osłonionym od deszczu balkonie i właśnie je stamtąd zabrałam. Wysuszą się na słonecznym parapecie i idą na zimowisko - napisałam na swoim wątku, jak je zimuję.
Natomiast kiedy były młode czy nieukorzenione - jak piszesz, niektóre Twoje - trzymałam je po prostu na parapecie, ale rozszczelniałam okno, więc miały ten swój niezbędny chłód. Z tymże ja mam okno w sypialni, które jest oddalone od kaloryfera - idealne zimowisko, tylko czasem skrapla się powietrze, stąd okładam styropianem. I te najmniejsze, najmłodsze, podlewałam raz na mniej więcej półtora miesiąca, ale dosłownie łyżeczką wody (konkretnie: strzykawką, gdzie odmierzałam 5 mli dawkowałam wodę na podłoże, nie na korzenie). Także jeśli planujesz w ten sposób przezimować swoje, to wydaje mi się bardzo dobrze. U mnie tylko było jak napisałam - dawałam rzadziej wodę. W okresie od połowy września do połowy marca podlałam je łącznie ze 3, góra 4 razy taką ilością wody. Mówię oczywiście o maleństwach.
Dorosłe sztuki do marca całkowicie bez wody.
Tak jest u mnie - każdy ma pewnie inną metodę zimowania i jeśli nie wpływa źle to na roślinki, to warto i takich opinii poszukać.