Nazbierałam i przytargałam do domu 5 wiader jabłek.
No, normalnie na trzy tury to zanosiłam, na dodatek 3 piętro w starym budownictwie.
Wchodząc bez obciążenia dostaję zadyszki a z tymi jabłkami to już myślałam że ducha wyzionę.
Kompostownik nie wyrabia, tyle mam zielska i te jabłka jeszcze, zaczyna się wysypywać.
Myślę gdzie by tu dziurę wykopać by mieć miejsce na kolejne zielsko i kolejne jabłka-wypierdki.
Tak wszystko zarosło, że chwasty wyrywam niejako "przy okazji", to znaczy jeśli gdzieś coś robię i są chwasty to je wyrywam.
Mam nadzieję że pogoda w tym tygodniu pozwoli na częstsze wyrywanie chwaściorków, może zdążę powyrywać zanim nowe urosną ?
Nieeee..... aż tak naiwna nie jestem.
Teraz poza liliami, różami i liliowcami, ozdobą są hortensje.
Nie wszystkie jeszcze zakwitły, ale zaczyna jakoś wyglądać.
I znów moja ogrodówka - ma tylko dwa kwiaty ale cieszę się że chociaż tyle.
Ku mojemu zaskoczeniu Lilak Meyera będzie powtarzał kwitnienie.
Jeden z dwóch żywych hibiskusów kwitnie, drugi uraczył mnie jak na razie samymi liśćmi.
Upchnięty w wolne miejsce koło pergoli pomidor, odmiana chyba Amana Orange, ale pewna nie jestem, puszczony na żywioł wygląda ciekawie.
Nic przy nim nie robię, nie pilnuję i nie usuwam liści ani wilków, a owoców powiązał jak jakiś głupi.
Ale nie byłabym sobą gdybym nic nie zmalowała.
Posadziłam też pomidory w hortensjach, sama o tym nie pamiętałam, wiec teraz mam odmianę pomidora "płożącego".
Następnym razem zrobię zdjęcie.
