Asiu, dzięki za podpowiedź w kwestii liści w workach, jako okrycie dla róż

. Toż to dla mnie doskonałe rozwiązanie! Jesienią na osiedlu administracja zleca grabienie liści, które potem w workach

czekają pod drzewami aż przyjedzie wóz i wywiezie na śmieci. Tym razem to nasz kombi będzie robił za śmieciarkę

. I wszyscy będą zadowoleni

.
Niestety nie znam nazwy żadnej swojej lilii. Moje zwoje mózgowe obsługują jedynie nazwy róż

. Ostróżkę oczywiście zbiorę.
Miałam dziś w pracy prawdziwie sądny dzień. Wszystko szło jak po grudzie prawie cały czas. Po ośmiu godzinach walki z przeciwnościami, w stanie całkowitego wypalenia wpadłam na pomysł, żeby pojechać na działkę, mając w nosie perspektywę stania w korkach na wylocie z Gdańska oraz kłębiące się chmury, grożące deszczem a nawet burzą. Organizm dobitnie domagał się kawy oraz pracy z sekatorem i haczką, bo jak nie, to groził wyładowaniami na rodzinie. Posłuchałam organizmu i nie żałuję

.
Po drodze zatrzymałam się nad Radunią. Na zdjęciu wygląda na spokojniejszą niż była w rzeczywistości. Nurt był dość szybki i tworzyły się niewielkie wiry.
Poniżej wału osiedle. Osiedle, jak osiedle ale na ładnym tle. Na horyzoncie, coś na kształt gór

. Wzgórza morenowe.
Takiego wesołego widoku bardzo dziś potrzebowałam. A ponieważ zapotrzebowanie było duże, więc aż trzy zdjęcia tego samego

. W bukieciku bratki bylinowe, trzykrotka, nemezja niebieska i róża Heidetraum.
Ciachnęłam przekwitłe róże, podparłam co wymagało, oberwałam niektóre liście z chorych róż. I to wszystko. Aaaa, jeszcze obcięłam wierzbę Hakuro i zrobiłam ją na kulkę. A potem spacerek w poszukiwaniu grzybów. No, nie było. Ale w końcu idzie się "na grzyby" a nie "po grzyby", więc płaczu nie było. Za to były piękne widoki

.
