Jadziu, sposób na sadzenie pomidorów w plastikowych pierścieniach, podpatrzyłam u Marty ? Koziorożec. Pierścienie są czarne i dzięki temu zatrzymują ciepło, dodatkowo nie marnuję wody ani nawozów na podlewanie wszystkiego wokół, tylko podlewam bezpośrednio do krzaka

Taka uprawa mi się spodobała, a ponieważ w ubiegłym roku zdała u mnie egzamin, to i w tym zrobiłam tak samo.
Jagodowca mamy mniej więcej tak samo długo, ale mój od samego początku silnie się rozrastał

Kępę dzieliłam już wielokrotnie i rozadawałam każdemu, kto tylko chciał brać, a pewnie drugie tyle wylądowało na kompoście. Niestety sam w sobie nie jest zbyt silny, wydaje mi się, że na Waszych zdjęciach prezentuje się mocniejszy. Może muszę poszukać mu nowej miejscówki?
Tak pięknie kwitnie grusza azjatycka, niestety odmiany nie znam

Zakwitła po raz pierwszy, to może jest nadzieja, że spróbujemy jakiegoś owocka

Opinie na jej temat są różne, jednym smakuje, innym nie za bardzo. Wszystko zależy od gatunku, jak smakuje nasza dopiero się przekonamy.
Rekinki były smaczne, chociaż nie powalające. Ale to rzeczywiście dość smaczna ryba i tak jak już pisałam, mogłabym jadać ją częściej.
Ostatnio deszczu padało u mnie dosyć dużo, na tych które przeszkodziły nam na działce się nie skończyło. Gdyby tak jeszcze zechciało zrobić się troszkę cieplej, w dzień jeszcze jest jako tako, chociaż ostatnio też wcale ciepło nie było, ale w nocy jest po prostu zimno. W środę pojechałam po pracy na kilka godzin na działkę i muszę stwierdzić, że nie był to dobry pomysł. Co prawda dzień, który zaczął się deszczowo, w miarę upływu czasu robił się coraz bardziej słoneczny, ale tak strasznie wiało, że po prostu zmarzłam i żałowałam że nie pojechałam do domu. Pojechałam tylko dlatego, że eM miał przyjechać po pracy na działkę, żeby dokończyć miejsce dla pomidorów, a po robocie zabrać i mnie do domu. Na szczęście udało mi się ten czas dobrze wykorzystać, ale przy okazji zmarzłam okrutnie
Bea, wilczomleczów do tej pory nie miałam w swoim ogrodzie w ogóle. Podobał mi się jeszcze inny, taki ognisty, ale ten podobno jest trudny do okiełznania i w końcu się na niego nie zdecydowałam

Ten mi się też bardzo podoba, ale już widzę, że zasady zdrowego odżywiania są mu zupełnie obce, bo wystarczył zaledwie jeden sezon, żeby znacznie przybrał w pasie

Tulipanów u mnie nie ma znowu aż tak wiele, ale w tym roku rzeczywiście całkiem nieźle kwitną i jestem z nich zadowolona. Niestety już niedługo będziemy się nimi cieszyć, bo ich kwitnienie dobiega końca. Dzisiaj pokażę już chyba większość, zostaną jeszcze może ze dwa, które jeszcze nie zdecydowały się na rozwinięcie pąków. Pierwiosnków kilka mam, w sumie może nawet nie tak mało i wszystkie mnie ogromnie cieszą, ale w tej chwili chyba najbardziej wyczekuję dwóch: Franceski i pierwiosnka japońskiego. Oba doskonale przetrwały zimę i oba mają już pąki

Cieszę się, że i Tobie spodobały się moje tulipany
Danusiu, z przymrozkami chyba nie będzie aż tak źle. Właściwie to nawet w naszym rejonie nie pokazują minusów, jedynie jakieś dwa trzy stopnie w nocy. Chyba wczorajsza noc miała być najzimniejsza, bo miało być w pobliżu zera. Na wszelki wypadek zabrałam pomidory i kobee z balkonu, a dalie i pozostałe rozsady przykryłam czym tylko mogłam

Pełne pierwiosnki są nie tylko śliczne, ale i zupełnie bezproblemowe. Kwitną co roku i zupełnie nie trzeba się nimi zajmować. Na granicy zimy i lata wyglądały okropnie, ale to i taka pora, że mało co wygląda ładnie. Teraz się zagęściły, zniknęły wszelkie dziury i nierówności, zrobiły się okrąglutkie i przypominają balowe suknie.
Pełnego hiacynta nie wykopuję co roku, jedynie zmieniłam mu miejsce, bo tam gdzie rósł, zawadzał głową o rosnącą nad nim różę. Teraz mają więcej miejsca i liczę, że to wykorzystają. W tym roku chyba się jeszcze w tym nie połapały, muszę widać dać im więcej czasu
Podobno tych rekinów ludzie za bardzo nie chcieli kupować dlatego nie ma ich w sklepach. Właściciel sprowadza je w tej chwili właściwie tylko dla siebie i swoich gości, a my na tym skorzystaliśmy.
Co do trawnika, to mój syn na pewno zgodziłby się z Tobą

Gdyby było go mniej, a jeszcze lepiej gdyby nie było go wcale, albo przynajmniej nie rosłyby na nim różne rośliny, to o ileż łatwiej i krócej by mu się kosiło. Och, ileż tych "gdyby".......
Dorotko i mnie jest niezmiernie przykro, że Marta nie bywa już na forum. Jej ogród był zupełnie inny i ogromnie lubiłam go odwiedzać. Niestety tak już czasami bywa, że nie mamy na wszystko czasu i z czegoś trzeba zrezygnować. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś do nas wróci, za chwilę byłby u niej festiwal piwoniowy, a potem kolejny i kolejny.....

Epimedia też mam od Marty, oba są śliczne. Jeszcze są maleńkie, ale radzą sobie doskonale

Tobie podobają się moje zdjęcia epimediów, a ja mam im wiele do zarzucenia. Bardzo trudno jest im zrobić zdjęcie i tej sztuki jeszcze nie opanowałam.
Niestety ciągle jeszcze daję się skusić na jakieś szczególne roślinki, nie zawsze dopuszczam rozum do głosu i wiadomo, że wtedy efekty bywają różne.
Lucynko, na pełnego hiacynta trafiłam tylko raz, więcej w sklepach go nie widziałam. Na pewno jest oryginalny i chociażby dlatego warto go mieć

Mam go chyba dopiero trzeci sezon i ciągle kwitnie jako tako.
Pełne pierwiosnki rosną jak zaczarowane, mają ciekawe kolory, a sukienki szerokie, jakby nosiły krynoliny

W tym roku nareszcie zakwitnie Francesca od Ciebie, już nie mogę się jej doczekać

Tulipany sprawiają mi w tym roku ogromną przyjemność, bo kwitną jak rzadko kiedy. Większość ubiegłorocznych ma kwiaty, tylko kilka się nie popisało i pokazało liście. Porządnie je nawiozłam i zostaną w ziemi bez wykopywania aż do następnego sezonu.
Jakaż też że mnie fryga, więcej się kręcę po działeczce bez celu, niż zajmuję się robotą. Jestem podatna na odwracanie uwagi i byle co odciąga mnie od zajęć

Tyle tylko, że czasu miałam więcej niż zwykle ale już wszystko wraca do normy i znowu będę rzadziej bywać na działce. Na razie rzeczywiście mam w miarę uporządkowane, ale chwasty nie odpuszczają i znowu zaczynają rosnąć. Deszcz im tylko w tym pomaga, wszystko dostało przyspieszenia, one też. Właśnie dzisiaj zaczęłam ponowne czyszczenie rabatek, chociaż jak na razie chwastów nie narosło jakoś dużo. Ale tak, to można pielić

Ziemia jest mięciutka niczym masło, zupełnie nie zatrzymuje korzeni. Nawet ja muszę przyznać, że pielenie prawie stało się przyjemnością, a przecież znasz mój stosunek do tej czynności.
Za uznanie
Edi, w zapamiętywaniu nazw nie ma żadnej magii. Sporo roślin pamiętam, bo towarzyszą mi już od lat. Nowe staram się zaznaczać podpisanym znacznikiem i w razie czego posługuję się ściągą

Nie wiem czemu, ale nie miałam najmniejszych trudności w zapamiętaniu nazw róż, mimo iż początkowo wydawało mi się, że nie zapamiętam ich nigdy w życiu. O, to może tutaj właśnie zadziałała magia? Tulipany całkiem nieźle się popisały. Dużo kwiatów, mało liści, nic, tylko się cieszyć. Miło mi, że i w Twoich oczach znalazły uznanie
Ewelinko, w tej chwili wszystko tak szybko się zmienia, że nawet nasz własny ogród nas zaskakuje, a co dopiero obcy

Za każdym pobytem odkrywam coś nowego, coś zakwita, coś przekwita, pokazują się nowe rośliny. Dzisiaj np. zupełnie zaskoczyła mnie złotnica. Jeszcze w środę nie było śladu pąków, a tymczasem dzisiaj było już ich kilka

Dalia zanadto się pospieszyła i mam wątpliwości, czy wyjdzie jej to na zdrowie. Kwiaty ma wielkie i łodygi po zbyt wczesnym starcie mogą nie utrzymać takiego ciężaru. Ale co będzie, to będzie- teraz już nic na to nie poradzę. Pozostałe rosną jak powinny, może nawet życzyłabym sobie żeby były ciutkę większe. Ciągle jeszcze stają na balkonie, ale już w niedzielę zawieziemy jej na działkę i tam będą już czekać na posadzenie.
Rekinki były bardzo smaczne, chociaż nie zaskakujące smakiem. Jednak gdybym miała okazję jeszcze kiedyś ich posmakować, to przystanę na to z ochotą

Trójkąciki są widocznie popularne również w świecie zwierząt

Panowie murarki żyją bardzo krótko, może biedak bał się, że nie zdąży spełnić swojego małżeńskiego obowiązku?
Aniu, gdybyż tak mój eM tak lubił działkę, jak jej nie lubi, to nie byłoby kłopotu. A tak, woli zrobić za jednym pobytem, żeby ponownie nie musiał jechać. Ale nie mogę na niego narzekać. Jak już się za coś weźmie, to robi porządnie. Normalnie jak dla siebie
Deszczu tym razem nikt mi nie poskąpił. Padało i podlewało, wszystko nagle odżyło, ruszyło z kopyta, zazieleniło się gwałtownie
Jeszcze nie wiem, czy wszystkie moje martagony zakwitną, to chyba byłoby zbyt dużo szczęścia na raz

Dzisiaj posadziłam kolejne dwa i na te na pewno będę musiała poczekać do przyszłego roku.
Marto i właśnie liczę, że będą puchły. Może wreszcie tulipany zachowają się tak, jak wszyscy się tego po nich spodziewają i za rok znowu zakwitną? A to byłaby niespodzianka
Przez lata pierwiosnki nie chciały u mnie rosnąć. Co próbowałam, to ponosiłam porażkę. Na dłuższy czas dałam więc sobie z nimi spokój

Aż wreszcie spotkałam właśnie te pełne i tak mnie zauroczyły, że kupiłam aż trzy. I o dziwo żaden nie zastrajkował i już od jakiegoś czasu są w moim ogródku. Potem zaczęłam sprowadzać sobie kolejne, z różnym co prawda skutkiem. Popełniałam błędy, których teraz się wystrzegam. zakupione pierwiosnki stawiałam w mieszkaniu, żeby się nimi cieszyć i te w większości niestety marniały. Dopiero z forum dowiedziałam się, że bezlitośnie trzeba wystawiać je na balkon i wtedy sukces jest właściwie gwarantowany

Tak podejrzewałam, że to książę.....Ale jak tu całować się z obcym facetem (nawet zaklętym w żabę), kiedy ślubny nie spuszczał z nas oka
Szklarni dla pomidorów nie mam, to radzę sobie w inny sposób. Mogłabym pewnie mieć je normalnie w gruncie, ale ponieważ czerpałam wzorce właśnie z takiej uprawy, to postąpiłam tak samo i wydaje mi się, że nie tylko ja jestem tutaj zadowolona
Na dzisiejszy wyjazd na działkę szykowałam się od kilku dni. Piąteczek miałam wolny i co dziwne pogoda miała być doskonała

Zawsze mogło się to zmienić, ale na szczęście nie tym razem. Nie wiadomo z jakiego powodu, ale dzień zaczęłam właściwie w środku nocy. Obudziłam się o 3:40 i mimo że bardzo się starałam, to ze spania już nic nie wyszło. Od mocnego zaciskania powiek prawie dostałam odleżyn, a sen jakoś nie przychodził. Postanowiłam w końcu przestać walczyć z niemożliwym i otworzyłam oczy tak szeroko jak tylko się dało. Nie patrząc na wczesną porę ukręciłam lody (eM był na wyjeździe, a Filipowi takie hałasy nie przeszkadzają), posprzątałam kuchnię po tygodniowych rządach swojej młodszej latorośli, umyłam podłogi, przeczytałam kilkanaście stron książki o ptakach i wypiłam kawę. Przygotowałam sobie śniadanko na działkę, spakowałam torbę i ruszyłam na działeczkę. Po drodze zajechałam na mały ryneczek, żeby zaopatrzyć się w pelargonie. Jak zwykle moim celem zostały pelargonie calliope, które towarzyszą mi już od kilku lat. Na razie kupiłam tylko 5, bo jednak jazda z większą ilością kwiatów na bagażniku nie jest taka łatwa

Miałam jeszcze zajrzeć do dawno nie odwiedzanego sklepu ogrodniczego, ale okazało się, że wczoraj Filip zdjął mi zapinkę od roweru i oczywiście nie oddał
Pobyt na działce zaczęłam od obchodu swoich włości. Obejrzałam co urosło, co zakwitło, a co przestało kwitnąć. Zjadłam śniadanko i wzięłam się do roboty. Na dzisiaj miałam całkiem spore plany. Posadziłam wszystkie zakupione w tym roku lilie i zabiedzone cebulki przywiezione z domu. Na lilie był już najwyższy czas, niestety po cebulkach widać, że zbyt długo się nimi nie zajmowałam

Mam wątpliwości czy w tym roku dadzą radę zakwitnąć ale ponieważ wszystkie mają kły, to liczę co najmniej na to że się nie zmarnują. Niby ciągle miałam je na uwadze, a w końcu o nich zapomniałam

Również dzisiaj przygotowałam się do walki z podagrycznikiem. Wykopałam kilka roślin, w tym dwa bodziszki, jedną jeżówkę, kirengeszomę dłoniastą oraz jarzmiankę z najbardziej zaatakowanych rabat. Każdą dokładnie oczyściłam z ziemi, obejrzałam każdy korzonek, wyciągnęłam niezliczoną ilość korzeni podagrycznika i posadziłam na inne wolne od tej zarazy miejsce. Nie było to łatwe zadanie bo większość z tych roślin, to już dość duże okazy. Najgorzej było wykopać kirengeszomę, już myślałam, że nie dam rady i się poddam Siedziała w samym rogu, nie bardzo miałam jak się do niej dostać- z dwóch stron siatka, z trzeciej stelaż na pomidory, a z czwartej ja

W końcu jakoś udało mi się ją wydostać, ale dzielić musiałam już toporkiem. Była taka plątanina korzeni, że w końcu zostawiłam sobie maleńki kawałeczek, a resztę wyrzuciłam. Nie mam pewności, czy z tego co posadziłam wyciągnęłam wszystkie korzenie podagrycznika, z większym kawałkiem nie chciałam ryzykować.
Już pomału kończę sadzić rośliny z doniczek, dzisiaj kolejne dwie powędrowały na rabaty. Dodatkowo posadziłam dwie szałwie, na które się skusiłam przy zakupie pelargonii. Są cudne, troszkę wyglądają jak pluszowe zabawki, są takie mięciuchne i aksamitne

Pokażę je Wam następnym razem, bo nie zgrałam wszystkich zdjęć, a teraz już nie chce mi się ponownie sięgać do aparatu. Jeszcze na koniec podstrzygłam trawę przy krawędziach rabat i wokół niektórych roślin, bo jutro w końcu ma przyjechać Filip i skosić trawę.
Lecę kochani spać, bo jutro niestety od samego rana gnam do roboty, to sobie nie pośpię. Dobranoc
