Ostatnie dwa dni były najpiękniejszymi dniami tej zimy. Z niedzieli na poniedziałek napadało mnóstwo śniegu, że świat rano i przez cały dzień wyglądał bajkowo. Podziwiać go mogłam jedynie zza szyby, bo caluśki dzień spędziłam w pracy, ale następnego dnia załapałam się jeszcze na obfite resztki z pańskiego stołu. Miałam nadzieję na super zdjęcia, lecz niestety zgubiła mnie moja chętka na kawusię. Pięknie świeciło

i naiwnie sądziłam, że poczeka na mnie. Tymczasem ono miało swoje plany, nie uwzględniające moich zachcianek

Jak się w końcu wygrzebałam z domu, to słonko ostatkiem sił przebijało się przez grubą warstwę chmur. Magia chwili niestety minęła
Iwonko, najważniejsze, że codziennie tych dni ubywa i wiosna coraz bliżej

Już mi nic nie dolega, dziękuję
Elu, tym razem choroba tylko mnie postraszyła. Sama byłam zaskoczona, bo zazwyczaj każde głupie przeziębienie kończy się u mnie zapaleniem krtani, a teraz właściwie na katarze i delikatnym drapaniu w gardle się skończyło

Gacek niech lepiej szybko rośnie, bo kasa mi potrzebna. Nie oparłam się i właśnie poczyniłam kolejne zamówienie

. Więcej nie wchodzę do żadnych szkółek, przecież miałam nic nie kupować!!!!
Póki co, mazidła mam. Latem się nie maluję, a do jesieni może zacznie zarabiać i na kosmetyki. Mnie będzie upiększał gratis
Marysiu, a u mnie, u mnie

Całe jednak szczęście, że to tylko strachy z chorowaniem, bo jak Ty byś chodziła zakatarzona do swoich kureczek?
Orliki są cudne, teraz szczególne spodobały mi się te miniaturowe

Wypatrzyłam kolejnego, ale po namyśle wycofałam go z zamówienia, bo i tak przesadziłam. Poza tym muszę sobie zostawić jakieś chciejstwa na przyszły rok...Na jesieni wypadło mi kilka dalii, miałam poszukać nowych, ale w tej sytuacji dam spokój i będę mocno liczyć, że nowe roślinki znajdą zaciszny dom na mojej działce.
Lucynko, masz taki sam problem, jak i ja. Bo przecież i Twoja działeczka jest tak samo maleńka. Teraz będę musiała wykazać się jeszcze większym sprytem i posadzić wszystko to, co zupełnie przypadkiem wpadło mi do koszyka. Ale zupełnie się z Tobą zgadzam, da się, bo jak nie my, to kto

?
Zdrowa już jestem, dziękuję

A, żeby sobie wiosnę jeszcze bardziej przybliżyć, zapełniłam nasionkami kolejne doniczki
Martuniu, gdyby nie to, że ślimaki mają nieposkromiony apetyt i nie potrafią sobie odmówić kolejnego kęsa moich dalii, aksamitek, czy też innych ślicznotek, to ja nic bym do nich nie miała. Same podpisują na siebie wyrok.Może i są trochę oślizgłe, ale przecież nie musiałabym ich dotykać.....A tak, muszę

Gacek na szczęście obiecał, że będzie się trzymał z daleka od mojej działki i moich kwiatków, to na pewno się dogadamy i będzie mógł spokojnie zapracować na wyżerkę produkcją kawioru. Tylko kto to będzie jadł

?
Zdrówko teraz w cenie, dziękuję
Dorotko, jak trochę poczekamy, to wystarczy chwila, żeby Gacek obleciał nasze lica. Resztę dnia zostawimy sobie na ploteczki i spacerki po Twoim ogrodzie

Stokrotki są teraz obfite nie tylko w kolory, ale i w formy. Są pojedyncze i pełne, gładkie i z kędzierzawymi czuprynkami, a bogactwo kolorów powoduje przyjemne zawroty głowy.
Z chorobą walczyłam na wszelkie domowe sposoby

, dziękuję
Ewuś, z Ciebie sprytna kobietka

Wracaj szybciutko do zdrowia i do nas
Danusiu, już nawet nie pamiętam, że byłam chora, dziękuję

Z góry świat widać inaczej. Przez wiele lat mieszkałam na 10 piętrze i stamtąd to dopiero były widoki
Kaprysek w śnieżnej scenerii wydobywa ostatnie zapasy energii. Bo na co dzień jest już mocno starszym panem w ciepłych kapciach. Ale jest
Beatko, to niestety temat rzeka i jak się już zacznie o tym mówić, to trudno przestać. W tej chwili chorują prawie wszyscy i zarazić można się wszędzie

Zdrowa już jestem, a moi panowie również nie narzekają. Widać maja lepszą odporność niż ja. Mam nadzieję, że już niczego nie złapię, bo w poniedziałek wyjeżdżam na kilka dni i zdrówko przyda się w każdej ilości. Dziękuję
Ponieważ do wiosny jeszcze chwila, to sama ją zaprosiłam do siebie. Pierwiosnki były przecudne i nie mogłam się im oprzeć i teraz naiwnie wierzę, że uda mi się je dotrzymać do wiosennych dni.
Od kilkunastu już dni z zapałem wertowałam strony internetowych sklepów ogrodniczych. Tylko jednak się gapiłam, bo przecież jestem silna, a miejsca nie mam nawet odrobinę. Nieźle mi szło, za każdym razem wychodziłam z pustym koszykiem, bo w końcu jak sobie coś postanowię, to na mur-beton. Okazało się niestety, że moje zasady są tylko po to, żeby je łamać

Na forum, w jednym z zaprzyjaźnionych ogródków, znalazłam roślinkę o niezwykłej wprost urodzie. Pomyślałam, że co mi szkodzi sprawdzić, czy można ją gdzieś kupić? I była dostępna

Ale tak kupować jedną sadzonkę? Przecież wszyscy wiedzą, że to się nie opłaca, niech chociaż koszt zamówienia przekroczy koszt przesyłki...No, to przekroczył.....Wielokrotnie

I tak początkowo zamówiłam więcej roślin, ale przemówił do mnie głos rozsądku (o losie, jakiego rozsądku?) i część wyrzuciłam z koszyka, zalewając się łzami

Nawet nie chcecie wiedzieć, jakie sceny będą się rozgrywać w domu, jak eM odkryje moją słabość. Już miałam przedsmak, kiedy zamówiłam trzy powojniki. Awantury nie było, o nie

Ale to pytanie: A gdzie Ty to posadzisz? No, jak to gdzie? Gdzieś

Tym będę się martwić w maju. A na razie wyraz błogości nie schodzi z mojego lica, snuję marzenia, jak za maleńką chwilkę za sprawą tego co już mam, jak i tego, co dopiero będę miała, będzie wyglądała moja działeczka

I bardzo Was proszę, nie zachowujcie się jak mój mąż
Pozdrawiam
