Ireno, w ubiegłym roku miałam fioletową Lunę. Nie pamiętam, czy przykrywałam nasionka ziemią, czy nie, ale byłam bardzo zadowolona z otrzymanej rośliny. Szczególnie z tej, którą umieściłam w tarasowej kompozycji z koleusami i kobeą. Rozrosła się w spory, kształtny, pięknie kwitnący przez cały sezon krzaczek.
W tym roku nasiona Luny i Ramony (czerwona) okazały się zbyt stare i nie wydały z siebie już nic!
Dlatego szybko dokupiłam świeże. I rosną, wykopują się spod ziemi!
