Jolu, super wieści, że wszystko się przyjęło, jakby marcinki się nie zebrały, to doślę jeszcze. Daj zdjęcie na PW tego co nie znasz, kurde- nie pamiętam co ja Ci mogłam spakować, a nie pisałam zaraz po wysłaniu co zapakowałam?
Małgosiu, słoiki zakręcam na gorąco, stawiam do góry dnem i zawijam w koc na noc. Nie pasteryzuję i trzymają bez problemu
Jasiu, przepraszam, nie chciałam urazić. Ja też nie mam swoich papierówek. mam tylko życzliwych ludzi, którzy mi je dają. No i jak mam surowiec to przetwarzam
Marysiu (Maska), piwnicy nie mam

Grażynko, robię zdjecia i wstawiam po trochu, ale u mnie niewiele się dzieje
Kasiu, te roślinki rosły u mnie na patelni. Słoneczko im nie straszne

Iza, fajne wieści o tytoniu, że on tak mutuje z kolorami. Poki co mam tylko takie, bo pierwszy raz je siałam
Marysiu (mar33), zawsze u mnie w domu robiło się przetwory i ja też robię, tym bardziej, że dostaję surowce. Szkoda zmarnować, a zimą jak znalazł
Elu, super, że tytoń sam sie rozsiewa. Takich niekłopotliwych i samoobsługowych roślinek mi potrzeba. Słoiczki muszą być. Jak Patryk był mały, to obiadki też mu sama gotowałam. Robiłam na jednym wywarze 3 różne zestawy, pakowałam i zamrażałam. Do niani swoje woziłam, na gołebiu, cielęcince zupki. Kurczaka do tej pory nie lubi, bo nie dostawał z nim zupek, chyba, że miałam wiejskiego od cioci. Takiego to i teraz je. Tych pędzonych na hormonach nie je i już. wypluje jak tylko poczuje w zupie. Taki smakosz mi rośnie

Miłko, mnie jest łatwiej jabłuszka jak robię.. Brudzę tylko garnek i łyżkę. Nie nawidzę zmywania, a robot trzeba myć, no i tarte jabłka ciemnieją. Masz na to sposób, bo robot stoi nieużywany, tak jak sokowirówka. Co innego sokownik, ten robi soki z winogron.
Tu zapowiedź tej pani na "j", wczoraj wieczorem tak zimno było, że i ja ją poczułam w powietrzu
a tego wykopałam w zaroślach pod płotem dalszych sąsiadów