Iguś i Ewo, pewnie macie rację, ale już kazałam je pociąć jak do naszego małego kominka. Ale może jeszcze da się coś zrobić. Następnym razem muszę pomyśleć o tym wcześniej. Bo i kiedyś rolbordery dokonają żywota.
Póki co ostrożnie z Ewą planujemy. Na pewno to jest na razie tylko jedna grządka warzywna, z której trzeba najpierw pousuwać co ciekawsze egzemplarze kwiatków, które będą kolejno wyłazić z ziemi.

Reszta czeka na pomysły. Mam kłopoty z moją częścią, a co dopiero "u sąsiadów". W tym roku pewnie część trzeba byłoby to obsiać jakimiś pożytkami dla pszczół (facelia i gorczyca już kupione) i czekać na natchnienie.
Na razie, od południa, wywleczone zostały z ziemi wszystkie złotoliny. Ale i tak odrosną.
Ale wygospodarowałam miejsce na nowe funkie (już wybrałam odmianu tych wielkich.
