Fakt, jak twierdzi KaRo, hortensja to krzew ogrodowy, ale co komu po niekwitnącym
Dawid nawet jak te zielone pędy zmarzna, to znów odbije od korzenia, przesadzisz wiosną do donicy.
Podejrzewam że mogą przemarznąć te najmniej zdrewniałe czubki pędów.Które i tak często przemarzają nawet u starszych roślin.Bobrze żeby się ostały ale jak wiosną się przytnie taki pęd do pewnej wysokości to też nie tragedia.Ja ma 8 szt ogrodowych i wiosną zwykle przycinam wierzchołki bo albo wyłamane albo przyschnięte.Puszczają później rozety z bocznych niższych pąków i też kwitną.
Dzisiaj miałam okazję poprzyglądać się wielu hortensjom ogrodowym rosnącym w różnych miejscach - wszystkie jakie widziałam miały zdrewniałe łodygi, nie takie zielone jak u Ciebie Dawid, ale.. na niektórych widziałam pąki które zaczęły się zielenić jakby wiosnę poczuły, niestety stracone jak przyjdzie mróz
Ogrodowe zawsze mają zielone pąki o tej porze,widoczne zwłaszcza po zrzuceniu liści.Takie pąki tworzą się już od sierpnia w kieszonkach liściowych.Dlatego je zabezpieczamy dobrze na zimę żeby nie przemarzły.Wiosną nabrzmieją i stąd będą wyrastać rozety liściowe z kwiatami o ile nie przemarzną.Hortensje wypuszczają wiosną też młody pędy z podstawy ale te z reguły nie kwitną.Chociaż niektórzy twierdzą że u nich tak.
Ale to były takie nabrzmiałe wiosennie widziałam ze dwa takie krzewy i tylko część pąków tak wyglądała, pozostałe krzewy miały normalne pąki na okazałych brązowych pędach, takie jak opisujesz Georginio
Może inna odmiana ogrodowej.Ja ma dwie odmiany,jedna zostawia stare kwiatostany na czubkach pędów.I ścinam je dopiero wiosną.Natomiast innej zwykle wyrastają kwiatostany z boków i potem opadają a na czubkach ma teraz małe zielone listeczki.Lepiej mi okrywać tą pierwszą bo nic się nie uszkadza.Z tą drugą muszę postępować bardzo ostrożnie bo te zielone rozetki są delikatne i łatwo się wyłamują.
No właśnie o tych listeczkach na końcach pędów pisałam.Jak będzie duży mróz to te listeczki mogą przemarznąć /nawet zabezpieczone/ i wtedy trzeba wiosną te pędy przyciąć.
mogą? takie to chyba nie mają żadnych szans. Ja sądziłam, że napisałam o ciekawostce przyrodniczej (jako, że ogrodowej nie mam) a Ty piszesz, że to norma.
Moja serrata, która nigdy nie przemarzła, takich pąków zielonych nie miała jesienią. A zdjęcie wyżej zrobione jest wiosną
Monika moje już opatulone,więc nie będę ich rozwijać żeby zrobić zdjęcia.W ubiegłym tygodniu okręcałam agrowłókniną i takie właśnie pąki miały na czubkach pędów ,może nie tak rozwinięte.Ale jeśli zima nie będzie zbyt mroźna ,wierz mi że mogą dotrwać do wiosny w takim stanie.
ależ Georginia ja nie kwestionuję tego co mówisz, na pewno wiesz lepiej, dzisiaj wszakże oglądałam sobie hortensje ogrodowe (raczej pod kątem hortensji Davida) i widziałam ich pąki, ale mnie zaintrygowały te widoczne już listki jakby wiosną zapachniało, raptem kilka ich widziałam. W końcu wiele roślin ma zielone pąki zimą np rh, lilaki i pewnie wiele innych
Moje hortensje ogrodowe wczoraj wyglądały tak,jak na poniższym zdjęciu.
Miałam wczoraj dylemat,czy te przemarznięte liście poobrywać,czy poczekać aż same odpadną?
Niektóre nie odpadają po dotknięciu.
Wczoraj miałam akcje kopczykowania roślin i problem pojawił się przy hortensjach ogrodowych.
Aniu popatrz na prognozę pogody. Daj roślinom zrzucić liście bez Twojej pomocy. Wg mnie nie warto jeszcze kopczykować, jeszcze w grudniu pogoda na wysokim + Może spadnie wreszcie porządny deszcz i podleje krzewy
Georginia ? propos pąków ogrodowej na zdjęciach, które Raczek wkleiła... chyba tak właśnie powinien wyglądać dobrze przygotowany do zimy krzew
Moje hortensje ogrodowe same, bez pomocy, nie zrzucają liści na zimę. Przemarznięte, zgniłe liście powiewają do wiosny. Wygląda to okropnie, ale jak za nie pociągnę, to łatwo się nie poddają. Czy oberwanie ich na siłę może miec wpływ na przezimowanie całej rośliny ? Te liście, to kolejny dowód na wyższośc bukietówek nad ogrodowymi. Te pierwsze bez problemu pogubiły liście i wyglądają estetycznie. . Gdybym miała wybrac najbrzydsze miejsce w ogrodzie o tej porze roku, nie miałabym z tym żadnego problemu - jest to rewir z sześcioma ogrodowymi/ każda inna/. Kwitną średnio raz na 4 lata, zwykle wiosną odbijają od korzenia ale tylko jedna z nich zakwita w danym roku - w pażdzierniku, jeśli nie ma przymrozków. Rozrosły się bardzo - mają 2-3 metry średnicy i półtora metra wysokości. Okryc takie monstrum nie jest łatwo, poza tym opatulenie niczego nie gwarantuje. Do tego dochodzi jeszcze wycinanie /czekam z tym do maja, łudząc się, że może coś wypuszczą/ zdrewniałych, zeszłorocznych badyli- każdy krzew ma ich ok. 50 sztuk. Wyroku jeszcze nie wydałam, ale to chyba tylko kwestia czasu.