@ Pelagia – Rwa to jednak rwa… Przy najmniejszym ruchu ból jakby ktoś wiertarką się w kręgosłup wwiercał… W dzień jeszcze można zacisnąć zęby, ale jak człowiek spać chce, to bez kodeiny ani rusz. Ponadto powtarzam, że żonkili już nie mam – były, ale wypadły – zostały tylko inne gatunki narcyzów.

. Nagietek i owszem, przezimował, nie on jeden zresztą. Sądzę, że w tym roku w ogóle nagietków siać nie będę bo jak była gęsta kępa jesienią, tak i została gęsta kępa bez strat. Co do ustrojstwa przy ścianie budynku widocznego na jednej z fotek narcyzów – jest to rynna podłączona do zbiornika na deszczówkę, owszem. No i niestety rzeczywiście jest sucho. Ostatni raz padało dwa tygodnie temu, od tego czasu piękne słońce codziennie…
@ Marta – Trzeba przyznać, że jak słonko przygrzeje (a w dzień ostatnio u mnie dobija do 20°C, choć w nocy oscyluje wokół zera… nienawidzę takiej pogody, za cholerę nie wiem w co się ubrać), to pachnie toto oszałamiająco. Co do rwy ramiennej – mam nadzieję, że nie wróci, a w każdym razie nieprędko… Kulszową miałem jak na razie dwa razy w życiu, ostatni raz dziesięć lat temu, jak kupiliśmy z małżonką ten dom z ogrodem i trzeba było cały ogród skopać – i wcale za nią nie tęsknię. W każdym razie mnie pomaga ibuprofen w maksymalnych dopuszczalnych dawkach przyjmowanych regularnie przez trzy dni… Doradził mi to przy wspomnianej rwie kulszowej lekarz, z którym na ostatnim roku studiów magisterskich mnie sparowano do przygotowania pracy bibliograficznej… Tym razem wspomagałem się jeszcze bonusowo smarowaniem diklofenakiem...
@ Jarha – No niby racja, skoro takiej Marcie przytrafiła się rwa kulszowa po niefortunnym zejściu z chodnika, to i jakiś mikroskurcz po szoku termicznym może być jej przyczyną. Aczkolwiek w moim przypadku chodzi jednak głównie o to, że obsiewając osiemdziesiąt skrzynek, doniczek i doniczuszek kręciłem się na wszystkie strony i żadnego odcinka kręgosłupa nie oszczędzałem… W krzyżu też mnie łupało, aczkolwiek na szczęście nie była to jednak żadna rwa. Z innej beczki – fakt, że u mnie jest cieplej, ale po pierwsze jednak i mnie zdarzy się, że coś wymarznie… Parę lat temu miałem -11°C przy braku śniegu i straty były dosyć spore… A po drugie – niestety jest rewers tej sytuacji w lecie… 2021. był spoko, ale w 2020. i 2019. w zasadzie przez całe lato temperatura codziennie przekraczała 30°C i były dni, gdy przekraczała również i 40°C. W cieniu.
@ Pelagia – trybię, trybię, i może chodziło o to, że ten Dawid chciał Goliata obgryźć do kości (do kości = aux os, wymowa „ozo”)? Aczkolwiek trudno mi powiedzieć nie usłyszawszy tego własnousznie…
Pozdrawiam!
LOKI