Iwonko, mam sprytny plan przewiezienia tej róży do siebie do ogrodu. Tylko to jest już duża róża i nie wiem jak ona to zniesie. Na wszelki wypadek będę próbować ukorzenić z niej patyczki. Nie wiem czy ona czerwienieje, nie widzę jej na co dzień a właścicielka chyba nie zwraca na to uwagi. Jak sie patyczki ukorzenią, to dostaniesz. Tylko koniecznie się przypomnij, bo moja pamięć dobra, ale krótka

Co prawda teraz mam już notes, w którym staram się notować obietnice, ale wiadomo, że co dwie głowy to nie jedna
Lucynko, u mnie by taki numer z piekarnikiem by nie przeszedł

Kupne ciasta bywają u mnie tylko w razie strasznej katastrofy. I nie ma tłumaczenia, że kupne też bywają dobre, ja to wiem, ale nie korzystam. A chlebuś samemu pieczony? Ten z piekarni nigdy nie będzie taki dobry jak mój własny. Przyzwyczaiłam się do tego sama i przyzwyczaiłam rodzinę. Ale ja to lubię i żadne słowa rozsądku do mnie nie trafiają
Marto, na szczęście ogród daleko ode mnie, to i nie widzę jak smętnie to teraz wszystko wygląda. W pamięci mam jeszcze słońce i kolorowe plamy kwiatów. To oczywiście się zmieni, bo mam jeszcze trochę pracy do wykonania i będę musiała tam pojechać, ale póki co jeszcze widzę działkę piękną. Przetwory już chyba za mną. Na grzyby za bardzo nie liczę, bo nie bardzo mam z kim jeździć, a sama nie lubię. Poza tym grzybne lasy trochę daleko, rowerem nie dojadę
Mam nadzieję, że w przyszłym roku namówię syna, żeby ze mną jeździł. W końcu jakoś będzie musiał spłacić mi tę benzynę, na którą dostaje kasę
Aniu, Anahe miała pięknego pąka, ale czy zdąży zakwitnąć? Może w końcu ten deszcz przestanie padać, to pojadę i zobaczę jak to wszystko wyglada.
A ostatnie przejażdżka rowerem była super. Wiało niemiłosiernie, ale jak sobie pomyślałam, że to być może ostatni raz w tym roku, to nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności

W ogóle nie miałam tego w planach, nawet nie miałam na to czasu, ale jak mus, to mus. Wróciłam szczęśliwa i mogłam już wtedy zabrać się do roboty
Florek, ja z kolei nigdy nie traktowałam pigwy jako dodatku. Zawsze była sama dla siebie. Sok z pigwy jest pyszny, ale bardzo słodki. Smaki się zmieniły, a pigwa została. Dwa swoje krzaki już usunęliśmy i w ten sposób powstało miejsce na mała różankę

Jeszcze są dwa, ale te są jakieś inne i nigdy nie owocowały jakoś obficie. Wyrok w każdym razie mają odroczony na czas jakiś.Jakaś nowa dalia może się pojawi na wiosnę, ale podchodzę do tego ostrożnie, bo w tym roku wszystkie moje nowe (w zastraszającej liczbie trzech sztuk

) były pomyłkami. A jednak chciałabym wiedzieć co kupuę, chociażby z tego względu, żeby wiedzieć gdzie ją posadzić. Jedną posadziłam przy ścieżce, bo miała być niska, a tymczasem jak wyrosła na 150cm, to musiałam się obok niej z rowerem ostrożnie przeciskać, żeby jej nie uszkodzić
Marysiu, na szczęście innych zdjęć nie mam

Pogoda uniemożliwia mi wyjazd na działkę. Myślałam, że podgonię trochę z robotą, a tymczasem nic z tego. W zasadzie to do zrobienia mam tylko wsadzenie tulipanów i wykopanie dołków pod róże. Cała reszta może zostać do wiosny, będę miała po prostu więcej do zrobienia. Kuchenka już wymieniona i piekarnik też już wypróbowany. Wreszcie jutro będę mogła upiec chleb, bo te piekarniane wypieki już mi się przejadły

Jak znajdziesz przepis na musztardę, to poproszę. Pośpiechu nie ma
Krysiu, Stefciu 
Z dyni robię przeciery i dynie w occie. Przeciery tylko z hokkaido, bo ona ma mało wody i nie trzeba jej długo gotować. Ale do tego nadaje się każda dynia, najwyżej trochę dłuższy będzie czas odparowania. A do dyni w occie najlepsza jest ta najzwyklejsza.
Jak jest zapotrzebowanie na przepis, to proszę bardzo:
Dynię w dowolnej ilości obrać i pokroić w kostkę. Przygotować 5%ocet i zalać nim dynię na 24 godziny. Na 12kg dyni, takiej z pestkami i ze skórą, wyszło mi 2,75 octu + tyle samo wody. Po tym czasie przygotować syrop w proporcjach: jedna szklanka cukru + jedna szklanka wody. I na tą ilość wyszło mi dwa kilo cukru i dwa litry wody, trochę mi syropu zostało. Do syropu wrzucić kilka lasek cynamonu i kilkanaście goździków. Na gotujący syrop wrzucać partiami dynię i delikatnie gotować, aż zrobi się lekko szklista. Nakładać do słoiczków, zalać syropem, tak aby cynamon i goździki nie dostały się do środka. W oryginalnym przepisie już się tego nie pasteryzuje. Ja jednak pasteryzuję przez 20 minut nie dopuszczając do wrzenia. Dynia jest chrupka i słodko-kwaśna. Oczywiście ilość cukru można zmniejszyć, ale my lubimy właśnie taką
Smacznego
