Kochane, odpowiem szybciutko, bo atmosfera staje się z lekka nerwowa z uwagi na ciągłe, ulewne opady deszczów, porę żniw i psujące się maszyny
Wandziu, ten floks ma faktycznie taką ładną barwę, nie tylko na fotkach
Lucynko, dziękuję. Fakt niezaprzeczalny, te małe zwierzaczki są przekochane
Madziu, kociaczki do rozdania w dobre ręce. Na razie dzieciaki oponują- jak zawsze, ale ostatecznie maluszki muszą znaleźć nowy dom.
Aguś, dzięki. Jak to nie możesz tu zaglądać? Ja to zawsze jak pooglądam cudze ogrody, to mam taką niepowetowaną chęć do pracy w ogrodzie.
Gosiu, mój hibiskus na początku też przemarzał, a teraz od kilku lat kwitnie zawsze, mimo, ze ni okręcam go na zimę. Zresztą zimy to już u nas właściwie nie ma... Kiedyś gdy świnki zwiały nam w ogrodzie... to była zabawa... Pusię złapałam po 20 minutach, a Luśkę ganiałam przez 3 godziny do 22.30, między krzakami berberysu, a ligustru. Pomogła nam właśnie Szarzynka, w której instynkt polowania się włączył i zaczęła naganiać Lusię. I w końcu ja złapałam, cała pokłuta igłami berberysu i pokrzywami...

Miłko, hortensje już ładnie wyglądają. Choć niektóre łamią się pod ciężarem kwiatów, zwłaszcza jak z góry pada ulewny deszcz.
Dorotko, małe zwierzaczki są cudowne, szkoda, że tak szybko rosną...
Asiu, - wiem, wiem, ale raczej nie mogłabym tego zrobić.
A teraz przedstawie Wam nowych członków rodziny:
Miniaturki Lusi i Pusi

Lusia okazała się być Luśkiem, Pusia została mamą. Obserwując zwierzaczki jestem pełna podziwu ich troskliwości, wzajemnego poszanowania. Lusiek jest bardzo odpowiedzialnym tatą, podsuwa mordką jedzonko dla Pusi

Maluszki od pierwszych chwil bardzo żywotne, od razu biegają, kwiczą...
