Gosiu, dziękuję
Beatko, bardzo bym chciała mieć motorek ;) Tak naprawdę wszystko tworzę najczęściej w nerwach. Jak mnie już domownicy podminują to szybciej się przekopuje pod nowe rabatki
Comciu mam nadzieję, że piwonie zostaną juz ze mną na zawsze. Uwielbiam je a kilka latek minęło nim się zadomowiły

Szkoda tylko, że w sumie w najmniej wskazanych miejscach, ale nie będę ich ruszać, niech sobie rosna gdzie chcą, byleby były
Hibiskus może odbije, chociaż kto wie, na razie zero oznak życia
Aniu, na nowej rabatce właściwie już są posadzone dwie hortensje, kielichowiec, trzy iglaczki i berberys. U mnie serduszka jedna rosnie w półcieniu pod wierzbą, pozostałe w pełnym słońcu. Właściwie nie zauważyłam różnic w wyglądzie ani kwitnieniu, póki co.
Oj tak- zdjęcia są fantastyczną pamiątką

Ja zastanawiam się dlaczego dzieciaki mają tak mało zdjęć w tle ogrodowym? Za to w domowym bałaganie na okrągło. Ale teraz zmieniam zasadę robienia zdjeć i będzie jak najwięcej fotek z ogrodem w tle
Zosiu, synek na szczęście cały i zdrowy, tylko się wygłupiał ręce pochował pod koszulką. A z babcią to jak z kolejnym dzieckiem, tyle że jednak trudniej. Jakoś biegam.
A teraz historia z serii " śmiechu warte"... oczko przerabiam od początku wiosny, właściwie było już przerobione pozostały brzegi oczka. W środę wieczorem M. się zlitował, pomógł mi napełnić po same brzegi oczko wodą. śmigaliśmy z tymi wiadrami jak szaleni, waż wystarczał mniej więcej pod czereśnię- pozostało jakieś 20 metrów do oczka. pracowite mróweczki biegały w tę i z powrotem i tak oczko zostało napełnione po samiuteńki brzeg

widoczek śliczny. Żadnych prześwitów folii, kamyki na wpół zatopione w wodzie. No i jednak sporo większe niż w pierwszej wersji. Tylko nie wiem jak to się stało, ze zapomniałam, ze folia była ciachnięta
Rano wydawało mi się, że wody ciut mniej, no ale w końcu w wieczornych ciemnościach i świetle ksieżyca, moze tylko mi się przywidziało, że było po same brzegi???
Dziś rano

Pół wody wsiąkło...
Niewiele myśląc, wściekła jak diabli zaczęłam rozbierać po raz kolejny kamień po kamieniu i machać wiadrami wylewając wodę... Potem nakrzyczałam na M., że już mam dosć bo dopiero wlewaliśmy przedwczoraj wodę, a dzis muszę to robić w odwrotnym kierunku. Krótka wymiana zdań wnerwiona poszłam machać dalej wiadrami. Nagle słyszę M. uruchomił beczkowóz i jedzie z pomocą

Wypompował wodę, wyciągnęliśmy folię... telefon... "jutro przywiozę mostek"
A ja przed komp i zamówiłam folię z gardeny (ło jakie to drogie, choć i tak 3 razy tańsze od EPDM) przy okazji węża, zebyśmy nie musieli już latać z wiadrami kolejny raz, bo chyba już M nie będzie taki łaskawy

po raz kolejny. aha, no i wstrzymałam dostawę roslin wodnych, póki nie uporam się z przebudową. No i na "ch...ę" mi to było
Dzieciaki wszystkie razem

Trudno je ustawić nieruchomo choć na chwilkę
