A szkoda, bo ręce już świerzbią...

Oj świerzbią. Miejsca nie mam, więc sobie dziennie przynoszę z zimowiska po 10 większych sztuk (bo maluchów to ze 20) i porcyjkami w kuchni sobie przesadzam. Z dużego kartonu obciętego do wysokości 20cm zrobiłam sobie stanowisko tak, że nawet ziarenko nie zabrudzi pomieszczenia - w ciepełku domowego ogniska, przy muzyce przesadza się całkiem przyjemnie. Dotychczas przesadzałam na zimowisku, ale odczuwałam to bardziej uciążliwie, bo czułam się tam jak na wygnaniu. W końcu po 10 dniach to już setka będzie z głowy, a wcale się tego nie odczuje w kręgosłupie.hen_s pisze:U Ciebie jak widzę przesadzanie już w toku. Pozazdrościć miejsca - ja dopiero po wyniesieniu mogę się za to zabrać. A szkoda, bo ręce już świerzbią...
- wygląda to na bardzo dobrze zorganizowaną i zadbaną "porodówkę" -