Nareszcie jestem z Wami. Pochorowałam się. Już dawno mnie tak nie zmogło. Po powrocie z pracy padałam. Od dzisiaj jestem na zwolnieniu. Już powoli mi przechodzi, ale nie chciałam ryzykować, bo człowiek już jest coraz straszy, nie młodszy.
A w pracy musiałam być niestety. Gdyby nie zmiana planów, też bym nie poszła na zwolnienie. Całe szczęście, sprawy się rozwiązały.
Ale o pracy w ogródku na razie mogę zapomnieć.

A pogoda wymarzona.
Znowu na weekend zapowiadają pogorszenie.
Trudno, chyba w tym roku trzeba się z tym pogodzić.
Lucynko, u mnie siąpiło co jakiś czas. Nie mogę powiedzieć, że to był deszcz. Ale mimo wszystko nie chciało się pracować w taką pogodę. Czy potem popadało u Ciebie? Chyba tak.
Trawnika u mnie dostatek. Chociaż i ja myślałam, że już koniec nowych rabatek. Całe szczęście m. coś dziwnego naszło
Maryniu, dzisiaj przeszłam się po kilku dniach nieobecności w ogrodzie i załamałam się. Powinnam zostawić kopanie rabatki i zając się chwastami. Tak zostawić ich samym sobie to nie można, bo wykorzystają każda słabość. Im nic nie szkodzi. Zawsze przetrwają. Za jakiś czas opanowałyby cały ogród. Mam niedaleko pola, w dodatku za płotem przed domem nie mam zrobionej ulicy. Chwastów cała masa. Musze i tam pilnować, żeby się nie rozpanoszyły, bo atakują potem mój ogród.
Soniu, oj wyjątkowo wymagający ten trawnik. U mnie wygląda strasznie. Jest tak rzadki, że zastanawiam się, czy on się nie cofa, zamiast rozrastać. Kosić ja kosze, bo m. ciągle w podróży. Praktycznie wszystkie prace ogrodowe i domowe na mojej głowie. Taka słomiana wdowa ze mnie
Marusiu, niestety strat w roślinach mam więcej niż w poprzednie mroźniejsze lata. Wole już prawdziwe zimy. Padły mi niektóre rh, pierwiosnki, naparstnice, ostnice. Wiem, ze jest okazja do nowych zakupów, ale tych ostnic najbardziej mi żal.
Renatko, ja stwierdziłam, że przekopanie nic nie daje. Trzeba nawieźć ziemi. Ja tego nie zrobiłam. I mam efekty. Na moim piasku warto było najpierw dowieźć gliny, a na to żyznej ziemi. Tylko, że to zadanie dla ekipy, a nie dla kobiety. W dodatku kosztuje. Będę więc co roku dosiewała, licząc na cud. Chyba, że za jakić czas uda mi się nawieść na to co jest dobrej ziemi. To na pewno też pomoże, ale to pieśń przyszłości.
Iwonko, chwastnica przy tej mojej to pryszcz. Chwastnica jest jednoroczna. Jeśli zadbasz o to, żeby zagęścić właściwą trawę powinnaś się je pozbyć. Ja swego czasu wyrywałam. Dzięki temu bardzo ją ograniczyłam. Moja rozłaziła się jak perz, ale miała 2 razy grubsze te korzenie. Najgorsze, że właziła na rabaty. A jak wrosła w roślinę, to w ogóle nie można było się jej pozbyć. Trzeba było wykopywać roślinę i wyciągnąć ją z korzeni rośliny.
Do host planuję dodac paprocie, zawilce, serduszki, tawuły, hakonechloe. Zakochałam się ostatnio w rutewkach Delavaya.
Zobaczymy co dam wejdzie
Mariolko, na razie z chwastami nie mam kłopotu. Najgorsze spustoszenie robi mech. Bardzo chciałabym, żeby trawnik się zagęszczał, a on jakby coraz bardziej rzedł. Chyba będę musiała zastosować inną mieszankę trawy, ale trochę się tego boję, żeby znowu nie wprowadzić tego paskudztwa, z którym walczyłam.
Tak wyglądają prace nad rabatką na tę chwilę.
Jeszcze bardzo dużo przede mną, a na razie pracować nie mogę
Kupiłam sobie mimo wewnętrznego oporu kolejnego rh. Po co znowu kupuje roślinę, która u mnie nie chce rosnąć?
Jednak jak zwykle jestem uparta i chcę spróbować kolejny raz. Moja sąsiadka, Helenka, którą cały czas namawiam na założenie wątku, specjalizuje się rh i ciągle zmywa mi głowę, że robię wszystko nie tak.
Może togo posadzę prawidłowo?
Na razie sama zieleń
