Cześć.
Przykro, że nikt nie zagląda, ale pewnie jak ja macie dużo pracy w ogrodzie i nie tylko plus wakacyjne wyjazdy.
Ja w czwartek jadę do rodziców. Zostawiam ogród z duszą na ramieniu, u nas susza i nie pada wcale, a moje ogórki zaczęły owocować. Będę prosiła znajomych o podlanie, ale może z raz przyjadą- mąż będzie z nami kilka dni i przez ten czas ogród musi sobie radzić sam. Póki co jest tak piękny, że nie mogę się opamiętać i robię setki zdjęć- nie jestem w stanie ich pokazać nawet w części, bo mam tak mało czasu, a one się tak wolno wgrywają.
Na działce sobie działam o tyle, że ścinam przekwitłe kwiatostany- róże już prawie skończyły, lawenda jest w pełni kwitnienia, przycinam inne co przekwitło. Wczoraj podlałam powojniki, hortensje i róże dedykowanymi nawozami i podlewam całą działkę non stop i tyle. Ogród sobie radzi- byle wody było więcej.
Napiszę jeszcze o sytuacji, jaka mnie spotkała. W czerwcu złożyłam w Zarządzie ROD kwestionariusz zgłoszenia do konkursu Zielony Poznań. Prezeska wzięła to ode mnie przez palce, z bardzo nieprzychylnym wyrazem twarzy, pytając przez zęby która działka?
Jak się dopytywałam jak się dowiem czy przeszłam do 2- miejskiego etapu- to usłyszałam, że jak przejdę to się dowiem. Zignorowała moje zapytywania, że przecież nie mieszkam tam i jak przyjdzie komisja, to chciałabym być na działce i jak mnie poinformują, kiedy zamierzają być? Ostatnio mąż tam był po talony na Dzień Działkowca i zapytał o to, bo już było po 1 etapie. Dodam, że nikogo u mnie nie było z żadnej komisji. Dowiedział się, że nie mamy się co interesować tematem, bo nie przeszliśmy do 2 etapu. Cały dzień byłam bardzo rozgoryczona. Myślałam o tym i aż mi się chciało płakać, tym bardziej, że potwierdziły się moje przypuszczenia, że działki pierwszy etap przechodzą po znajomości. Myślałam o moim 5 letnim wkładzie pracy, o mnogości roślin, o moim cudownym ogrodzie, który z taką pasją tworzę już 5 lat. Napisałam pismo do Urzędu Miasta, do komórki, która jest odpowiedzialna za konkurs, wysłałam kilka zdjęć z szerszymi kadrami- nie dlatego, że nie zostałam wybrana, ale że regulamin jest nieszczelny, dopuszcza kumoterstwo i samowolkę zarządów ROD. W takim tonie sporządziłam pismo, w którym stwierdziłam, że jak mogą dopuszczać niejasnym regulaminem, by działki zgłoszone do konkursu nie przechodziły weryfikacji, kto i jak o tym decyduje. Wg mnie powinien być potrzebny podpis osoby zgłaszającej, że komisja była, jakieś kryteria i wszystkie wyniki (np kto przeszedł) powinny byc jawne, a nie tajne jak u mnie. Chciałabym zobaczyć kto przeszedł u mnie i porównać sobie. Minęło kilka dni i nikt mi nie odpowiedział. Poczekam jeszcze trochę i wyślę pismo do Uniwersytetu Przyrodniczego, który też odpowiada za konkurs. A do UM napisze jeszcze raz, że oni jednak dobrze o tym wiedzą, co było w moim piśmie i że im to pasuje, i że to dla nich ogromny wstyd. Dodam, że pismo wysłałam anonimowo, bo jednak z prezeską nie chcę zatargów, a że baba wredna- to widać. Najbardziej mnie boli w kontekście wyróżnienia- ogród przyjazny pszczołom. U mnie etomolodzy mogliby się uczyć, są setki owadów, aż huczy- ogród jest przyjazny nie tylko pszczołom ale wszystkim owadom, naturalny, bioróżnorodny- tylko mam brzydką altanę bo ciężko mi zrobić jej remont ze względów organizacyjnych i finansowych, choć wiem,że ugryzę ten temat. A nikt się o nim nie dowie, bo stare rury z zarządu przepuszczają tylko swoich znajomych. Przykre to strasznie- na układy nie ma rady...
Zostawię kilka zdjęć i pędzę do dalszych obowiązków. Nie jestem w stanie pokazać wszystkiego na bieżąco i chyba będę do tego zimą wracała.
Napiszcie coś czasem.
Porównawcze:
