Witajcie
Dopiero dzisiaj zawitało do mnie słoneczko i ciepełko. Przez kilka dni padał deszcz, wiał wiatr, było ....jesiennie. Do tego stopnia, że jednego wieczoru zaproponowałam mojemu M napalenie w kominku. I nie miałam na myśli spędzenia romantycznego wieczoru, ale...było mi zwyczajnie zimno. Poranki też rześkie, raczej chłodne, bo 6 stopni o 7-mej rano to lekka przesada. Ogórki nie chcą rosnąć, pomidory nieciekawe.....jedyna nadzieja w buraczkach i ziemniakach. A i fasolka też nieźle się trzyma.
Jedyny plus tej angielskiej pogody, to przedłużone kwitnienie róż. Mają troszkę potargane czuprynki, ale obfitujące w deszcze i wiatry dni były testem dla niektórych panienek. Większość zaliczyła go idealnie, inne z wyróżnieniem, ale Novalis położył go na cacy. Jest najbrzydszą różą, jaką kiedykolwiek widziałam w życiu. Muszę ją przesadzić w najbardziej ustronne miejsce ogrodu. Nie oddam, bo brzydoty nikt nie zechce, a wyrzucić zdrową roślinkę to się nie godzi.
Basiu - Fairy obejrzałam, przestępcy brak. W pobliżu rośnie jej koleżanka, taka sama, i cała jest, nietknięta. Na szczęście robal kwiaty oszczędził, nie był chytry.
Aniu - Ta żaróweczka to Tom Tom. Bardzo fajna różyczka. Też lubię takie kolorki wetknięte w rabatę. Dają fajny akcent energii.
Jeśli chodzi o sąsiada....miałam różne propozycje od koleżanek z pracy w kwestii zdobycia zdjęć. Jedną z nich była propozycja pożyczenia mi drona

Wszyscy są arcyciekawi wydarzeń zza mojego płotu. A tam się dzieje, oj i to jak. Nie widzę, bo i płot i wysokie drzewa zasłaniają. A szkoda, bo ogród tworzy firma, i z tych skrawków, które udaje mi się dojrzeć, zauważam że powstaje bombonierka, niezła mówię Ci. Może jednak te moje brzozy zetnę? Wtedy widoczność będzie dobra, a forumowe koleżanki zadowolone
M sobie krzywdy nie zrobi, spokojnie. Obiadki jakieś sobie na mieście poszuka, a za tą wścibską babę dostałam bukiet róż. Faceci
Angielki u mnie rosną super, nie zauważyłam, że są jakieś wydelikacone. Jak dla mnie, to dość odporne i dzielne róże. A pamiętaj, że ja na północy i u mnie zimnej.
I u mnie ziemia się napiła. Czekam teraz na ciepełko i niech się dzieje, dobrze się dzieje.
Marysiu - Te ogrody tworzone przez firmę są dla mnie trudnym tematem. Z jednej strony ładniutkie, wypieszczone, w kosteczkę złożone. A z drugiej strony wieje nudą, kiczem i plastikiem. No, chyba że ktoś sobie palmy dorzuci, to już mniej nudno.
Karolka - Dziękuję za zaproszenie. Obejrzałam, z ogromną przyjemnością zresztą. Miło mi było Ciebie zobaczyć i usłyszeć. A jak już wspominałam, Gizelka być musi koniecznie i u mnie.
Ewuś - Oj żebyś wiedziała, jaki on nietuzinkowy.

Wyciągnął w piątkowy wieczór quada i jeździł sobie non stop w ta i we w ta. Ja mieszkam przedostatnia, on ostatni. Za nim nic. I nikogo oprócz nas też nie ma. No to kogo w końcu to ruszyło? No właśnie. W sobotę wieczorem poprawił ( pomimo próśb) a w niedzielę wyciągnęłam działa. Postawiłam wózek Kubusia pod bramą i....sąsiad spasował. Grzeczny, pewnie myślał, że dziecko śpi. On ma taki ogromny teren, że może sobie tam hałasować, tym bardziej, że o drogę dbamy juz 10 lat, a on taką bezmyślną jazdą niszczy ją niepotrzebnie. Ma chłop fantazję. Na deser dodam, że ma sporo psów, zamyka je na noc w klatkach, wyjeżdża ( bo nie nocuje w tym domu ) a psy wyją całe noce. Interweniowałam, ale się dowiedziałam, że ma sukę obcą i swoje psy i tak przez jakiś czas będzie, a że pies szczeka to normalne. Tylko, że one wyją całe noce, a to jest różnica. Ech szkoda gadać
Mam małego doła przez niego. Jak tu żyć dalej z nim?
Izuś - Ja też myślę, że to nie Monika. Tylko co? A Bonicę i ja strasznie lubię, bo to super żelazna róża. Nigdy mnie nie zawiodła, dlatego mam jej szpaler żebym się cieszyła różami jak tylko wchodzę i wychodzę z domu.
Aniu - Szpaler różany to 5 sztuk Bonic, Garden of Roses, Lions Roses, Rossenfee, Sweet Parole, która jaka jedyna tam nie pasuje, bo jest cudowna, ale jej pokrój trochę burzy mi całość.
Aniu Aneczko - Szpaler wita mnie codziennie rano jak wychodzę z domu, i jak wracam. Uwielbiam te chwile, uwierz mi. Czasami cos tam skubnę z niego do wazonu pracowego, bo Boniki to strasznie żywotne różyce i mają tyle kwiatów, że chętnie się ze mną dzielą.
M zupkę zjadł, smakowała. Jadamy teraz częściej warzywne potrawy, bo warzyniak pod ręką, a moje warzywa bez grama chemii. Czy facet to docenia? Różnie z tym bywa, ale krzywdy to on sobie nie zrobi, oj nie.
Miłeczko - Ja też kiedyś miałam tylko kilka róż.....a potem poleciało jakoś. Co poradzić na chorobę?
Nie wyrzucaj nowej róży, co ona może za to, że robal ją pożarł. W przyszłym sezonie będzie inaczej.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przynoszę takie cuda codziennie i gotuję pyszności.
Zaczynają kwitnąć floksy. Moja babcia mówiła na nie żniwnik. Tylko o jakich żniwach mowa, wszystko strasznie opóźnione
Liliowców kiedyś nie doceniałam. A szkoda, bo są cudowne.
I tajemnym przejściem znikam po cichutku
