I tak nadeszła zima.
Może i dobrze, bo ostatnio jakoś wyjątkowo ciągnęło mnie do tego, aby sobie pogrzebać w ziemi.
A tak, jak teraz, jest z tym spokój.
Spadł śnieg, ziemia trochę zesztywniała, chwasty i błoto zniknęły. Udało mi się zrobić zdjęcie mojej starej gwardii.
Oto moje nastolatki w komplecie:
Lidko,
moja pięknotka wymarzała kilka lat pod rząd, bez względu na to, czy ją okrywałam, czy nie.
W pewnym momencie machnęłam ręką, przestałam cokolwiek przy niej robić, a ona w zamian za to przestała wymarzać.
Niestety, ptaki najprawdopodobniej chorują na wirusową chorobę siejąca spustoszenie w całym organizmie.
Początkowo podejrzewana była gruźlica, ale wychodzi na to, że jest to któraś z zakaźnych chorób prowadzących do załamania odporności i powstania zmian nowotworowych w organizmie.
Tego się nie leczy, ale być może większość ptaków nie zachoruje.
Jednak wszystkie załapią wirusa, a zapewne już załapały, więc będą go przekazywać.
Na razie to obserwuje, co z tym będzie dalej, czas pokaże.
Choroba jest groźna jedynie dla ptaków, nie przechodzi na ssaki.
Szkoda Pawełka, ale tak to już jest, że w takich momentach na ogół los zabiera to, na czym akurat najbardziej nam zależy.
Ewelino,
jak pisałam wyżej, to nie koniec choroby.
Cóż, nic nie zdycha tylko temu, kto nic nie hoduje.
Czerwono owocująca krzewinka z ostatnich zdjęć to nasza poczciwa borówka.
Świetnie się czuje u mnie w ogrodzie.
Lubię długi dystans.
Jest w tym coś takiego, co mnie pociąga i pochłania bez reszty.
Lubię siebie samą taką, jaką jestem w czasie biegu.
Służy mi to i daje radość.
Najbardziej lubię ostatnie kilometry i linię mety.
Bez względu na to, ile kilometrów było wcześniej, to właśnie wtedy jest tak, jakbym miała najwięcej sił.
Na ten moment czekam zawsze i jest to jedna z przyczyn, dla których startuję w oficjalnych zawodach.
Nie zaczynaj od biegania.
Lepiej najpierw sprawić sobie kije, wykupić ze dwie (albo więcej, jeżeli trzeba) lekcje z instruktorem i trochę pochodzić z kijami, ale starając się angażować wszystkie partie mięśniowe, w tym obręcz barkową.
Do tego trzeba przez jakiś czas zająć się ogólnorozwojówką i rozciąganiem, aby wzmocnić i uelastycznić ciało.
Dopiero po zbudowaniu odpowiedniej bazy można zacząć biegać, inaczej szybko dojdzie do rozmaitych, nieraz bardzo przykrych i uciążliwych w leczeniu kontuzji.
Od biegania trudno schudnąć, im więcej biegam, tym więcej jem, organizm upomina się o swoje.
Żeby schudnąć, trzeba zastosować, starą, sprawdzoną metodę: MŻ, czyli mniej żreć. Innej rady na to nie ma.
Sport poprawia kondycję, pomaga modelować sylwetkę, podkręca metabolizm, ale bez zmian w sposobie odżywiania raczej schudnąć się po prostu nie da.
Nie narzekaj na swój ogród - jest piękny.
Ogród powstaje w sposób ciągły, nigdy nie jest skończony.
Ja na swoje ,,dzieło" również patrzę krytycznie, ciągle coś tam zmieniam.
Prawda taka, ze twórca ogrodu zawsze ocenia go surowiej, niż inne osoby.
Jolu,
moje podejście do określonych problemów na zewnątrz może sprawiać wrażenie stoickiego.
Jednak w rzeczywistości ma ze stoickim spokojem niewiele wspólnego.
Tak na prawdę bardzo przeżywam takie ,,niespodzianki".
Nauczyłam się jednak je przyjmować i przechodzić nad nimi do porządku, ponieważ nic innego nie można zrobić.
Przyznam się, że każdy fart daje mi bardzo wiele radości, stanowi wręcz napęd do życia.
Cały czas myślę o roślinach na podmokłe tereny dla Ciebie, ale o tym będę pisać w Twoim wątku.
Karolino,
wawrzynki pokazują na przełomie jesieni i zimy kwiatki właściwie w każdym roku.
Podejrzewam, ze wawrzynek, który Ci wysłała zakwitnie po raz pierwszy już pod koniec zimy, a za rok będzie cały obsypany kwiatkami.
Śnieguliczka panoszy się również u mnie, nosiłam się z myślą, aby część przesadzić w inne miejsce, a resztę wykarczować.
Pewnie na tym się skończy.
Białe kwiatki na ostatnich zdjęciach ma heptakodium, a zaraz obok aster ,,Lady in Black".
Wiem, co zły los przyniósł Tobie.
W porównaniu do tego, moje nieszczęście jest bez znaczenia.
