Moje błędy to standardowo, nasadzenie/posianie wszystkiego, żeby jak najszybciej oko cieszyła kwitnąca gęstwina. A że potem coś źle rośnie, coś jest zagłuszane, coś rośnie za gęsto, albo koncepcja się naprostuje, to inna bajka. Niektóre rośliny się nawędrowały po ogrodzie, a ja razem z nimi

Żałuje też niektórych roślin, że ich nie zabrałam z poprzedniej, zlikwidowanej już działki. Machnęłam na nie ręką, a teraz kupuję sadzonki.
Kolejny błąd to rozniesienie po działce mięty (przyszła z kupionymi od sąsiada sadzonkami bukszpanu), nagietka (bo mama jest fanką i zbiera płatki), kopru i sałaty (bo równaliśmy teren po starej szklarni pod przyszły taras, nadwyżka ziemi trafiła na rabaty. Pod niektóre róże, które mają "gołe łydki" przydałoby się coś podsadzić, ale żeby sałatę...)
Głupio też zrobiłam zwlekając z kupnem lepszego sprzętu ogrodniczego. Przy takiej ilości kopania, przesadzania, odchwaszczania było trzeba wcześniej zmienić łopaty, szpadle i grabie, a nie nadwyrężać sił z tępymi lub nieergonomicznymi narzędziami. Teraz każdemu to mówię, pierwszy zakup do nowego ogrodu to nie nasiona czy nawóz, a ostry sekator i odpowiednio dobrana łopata.
Następny błąd na liście to będzie słaba inwentaryzacja tego, co mam. Bo jedną jabłoń to mogłam wyciapać od razu, a nie naiwnie czekać na jakieś owoce. Niepotrzebnie zblokowałam sobie miejsce i utrudniłam manewry, np. przy remoncie kompostownika. Nie przypilnowałam również krzewów czarnego bzu, który rośnie na pograniczu czterech działek, między kompostownikami. Przy wspomnianej przebudowie kompostownika okazało się, że roślina wyrasta z mojej działki. Skoro sąsiad twierdził, że to jego krzew, to niech sobie rwie co chce, nawet jeśli 3/4 gałęzi jest już na moim terenie. W drugą stronę też nabroiłam, tzn. z niewiedzy wywaliłam kilka dobrych roślin.
W tym roku czeka mnie też przeprawa z sąsiadką, której działka styka się rogiem z moją. Z poprzednią właścicielką działki były serdecznymi koleżankami i tamta pozwalała jej skracać sobie drogę przez swój teren. Moje subtelne aluzje nic nie dały, babsko sobie łazi po mojej działce i jeszcze komentuje

Chociaż teraz jak wie, że jestem to łazi tylko tzw. 'miedzą', ale zaczepia swoim wózkiem o moje rośliny. W tym roku jeśli będzie taka potrzeba, idę z nią na wojnę. Od łażenia ma alejki, a na stawianie ogrodzenia szkoda mi kasy. Żałuję, że nie ustawiłam jej od razu. Ją też podejrzewam o dosiadanie się do moich winogron i zrywanie kwiatów
Kolejna rzecz - wszystkie swoje notatki robiłam na luźnych kartkach i karteluszkach, które zwyczajowo mają tendencję do gubienia się. W rezultacie nie jestem pewna, gdzie co posadziłam. Teraz staram się na bieżąco prowadzić wszystko w jednym zeszycie, gdzie oprócz rysunków poglądowych wypisuję wszystkie swoje zakupy na działkę (ceny, odmiany, termin i miejsce zakupu), by ułatwić sobie poszukiwania, jeśli coś się okaże hitem lub absolutną porażką. Notuję też wszystkie swoje chciejstwa, bo mam wtedy wrażenie, że jakoś panuję nad tym, co wkładam do koszyka (o, święta naiwności...)