Zuziu, Maryniu, Mariolu - rzeczywiście pogoda się poprawia, powoli lecz systematycznie, co było zauważalne już w toku dzisiejszego dnia.
Zaglądam i ja do różniastych marketów oferujących rozmaitości ogrodnicze, ale w związku z wydatkami świątecznymi mogę sobie tylko popatrzeć. Ale serce boli i żal opuszczać kolejne sklepy.
Szczerze mówiąc: nie mogę się już doczekać zamiany domu na noclegownię z prysznicem. Jednak jeszcze trochę przyjdzie nam poczekać.
Odwiedziłam dzisiaj swoją działeczkę i bardzo tego żałuję, bo zepsułam sobie poświąteczny nastrój. Jakaś ślepa komenda, chociaż lepiej powiedzieć: roBaczki (bez 'ko-' )wlazła na mojego czerwonego ciemiernika, wdeptując go w glebę, a z białego ucięła sobie dwie łodyżki z kwiatkami. Zdenerwowałam się i po prostu wróciłam do domu, żeby nie patrzeć i ochłonąć.