Witam serdecznie kochane i nadludzko cierpliwe szanowne Forum!
Przepraszam za przydługi pobyt w milczącym miasteczku. Zatopiłam się w zieleni, odurzyłam ciepłym powietrzem i słoneczkiem, zaplątałam w pajęczyny i oddałam filozoficznym refleksjom...
Wbrew stwierdzeniom niektórych koleżanek, że świat wirtualny, to bezduszny moloch, który cię wykorzysta, wyżmie i wyrzuci bez żalu, wypowiedzianym na okoliczność opuszczenia naszego FO bez słowa i bez skrupułów wielu osób, z którymi relacje wydawały się mocne i serdeczne, stwierdzam, że, na szczęście, nie zawsze tak jest. Są dowody...
W przypadku, o którym za chwilę, okazało się, że granice forum nie są granicami przyjaźni. Nie boję się użyć tego słowa, choć wiele osób w internetową przyjaźń nie wierzy. Ja wierzę i wierzyć nie przestanę.
Tyle tytułem wstępu, a teraz do rzeczy.
Nawiązana tutaj przyjaźń z Constancją i Robaczkiem nie wygasła i poprzedniej soboty udałyśmy się z Lisicą w Bory Tucholskie na cudowne, ciepłe, serdeczne spotkanie we wspaniałych okolicznościach przyrody.
Nie zrobiłam zdjęć ogródka
, choć przeszedł niesamowitą metamorfozę. Jest pięknym, bogato obsadzonym, głównie różami (!), kwitnącym zakątkiem. Constancjo, duże brawa. Mieszkasz we wspaniałym miejscu
.
Uwiozłyśmy stamtąd smak fantastycznego żurku i pysznych ciast, zapach łąk i lasów, ciepło kontaktów i stanowcze postanowienie, że następne spotkanie w zielonych pokojach wiosną 
.
A Bertę i Bruna spokojnie można zaprosić na salony. Co za psy 
.
Constancjo, Panie H., Robaczku, Madziu, Terlico, Mamciu Tereniu, wielkie dzięki
.
Za forumową przyjaźń
.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Ech,
Edulkotku kochany

, faktycznie u nas lato zdaje się nie mieć końca, a błękit nieba towarzyszy nam codziennie. Co Ci mam powiedzieć, chyba spakuj te swoje suweniry i przyjeżdżaj

! Zaanektujemy pustą działkę Krawca i Filozofa i wreszcie zaznasz uroków prawdziwego lata.
A na poważnie, bardzo Ci współczuję, bo i z plonami pewnie krucho...
Ave, Tobie na pewno łatwiej znieść deszczową pogodę, bo nie masz zbóż do zebrania...
Ja też o deszczu marzę, choć tylko swoje róże i może grzyby mam na względzie, ale rolnikom należy się serdeczne współczucie. Mój "rolnik" Filozof też niczego nie zebrał ze swoich areałów, bo zamiast podlewać, całe lato przebimbał w hamaku brzuchem do góry. Tylko chwasty wyhodował na schwał

.
Fraszko, białą kobeę mam po raz pierwszy i podoba mi się bardziej niż fioletowa.
Faktycznie, wychodzi na to, że zaczynam uprawę kotów doniczkowych

.
Marysiu, no tylko Wam życzyć, żeby to te grosiki leciały z nieba, zamiast deszczu, miałabym bogate koleżanki

.
Z jabłek na pierwszym miejscu są u mnie malinówki, tyle, że w tym roku nie za bardzo obrodziły.
Kosztele (jak pamiętam) trochę za słodkie.
Za to gruszeczki orientalne pycha! Poczęstuj się.
A
Ibrakadabra ma dylemat: czy jabłuszko, czy gruszeczkę

.
No popatrz,
Margo, i Ciebie trafiła plaga pędraków!
W życiu tylu nie widziałam! Przed to draństwo narobiłam sobie roboty i przekopałam na nowo prawie wszystkie rabaty. A taki trawniczek, jak Twój, zasługuje na świetlaną przyszłość.
Krysiu, kawka na tarasie i w ogrodzie nieustająco aktualna, bo pogoda

, zresztą sama wiesz. Trzeba wykorzystać do końca, żeby potem żal nie było. Wyrazy współczucia należą się pracującym, że takie wspaniałe chwile umykają Wam, ale w Twoim przypadku to już niedługo.
A z różami faktycznie tak jest, że czasem nawet niepozornej udaje się zrobić piękne zdjęcie, ot choćby takiej
Queen Elisabeth.
PS.
Lion's za to ma niezwykle trwałe kwiaty!
Eluniu, faktycznie, jesień pełna jest kolorowych, wspaniałych efektów, ale nie lubię widoku takiego ogólnego uwiądu i zamiany zielonego na brudno rude. Takie oznaki bezwzględnie usuwam, stąd wrażenie, że ciągle jest zielono.
Jagódko, jak możesz przypuszczać, że u mnie nie ma słońca! Jest ciągle i nieustająco.
Że też ślimaki nie poszły jeszcze spać... Moje się już uspokoiły, a może to finalny efekt niebieskich granulek...Popatrz, mimo tylu przekopanych metrów, nie trafiłam (tego lata) na ślimacze jaja.
Oj, masz Ty z tą pogodą siedem światów

. Tylko życzyć odmiany.
Basiu 
, dzięki za piosenkę w "moim" języku, choć wymowę pani Demarczyk mogłaby poprawić... Ktoś tę piosenkę pięknie zilustrował różami, ale nazwać ich imionami nie podejmę się, za słaby ze mnie znawca...
Szerszeń łagodny, jak baranek, można głaskać. Tego gościa też.
Krysiu, faktycznie, na trochę wybyłam. Najpierw w Bory, potem na Kaszuby (relacja jutro).
Ale generalnie zatonęłam w nastrojach niekończącego się, ale jednak mijającego lata...

.
Sprawa brody Wicka wróci po niedzieli, reszta kotów ma się bardzo dobrze, aż za dobrze.
Justi, moja złota, w życiu nie chciałam przysporzyć Ci bólu, wybacz, proszę

.
Już wiesz, jak minął mi ten tydzień, i na spotkaniach, i na wyjazdach, i na przekopywaniu rabat, i na koniec - na przemyśleniach dotyczących naszych forumowych relacji.
Widzę i mam nadzieję, że Ty też wierzysz w możliwość zawiązywania przyjaźni właśnie tu, bo ja Cię za przyjaciółkę uważam. Serdeczne buziaki!
Mam nadzieję, że kiedyś trafisz do zielonych pokoi
osobiście!
Dzięki wielkie za pamięć, wizytę i wyrazy sympatii. Przed nami nowy, letni, wspaniały weekend.
Ja go spędzę nad tym jeziorem.

Wszystkich serdecznie pozdrawiam - Jagoda
