Co do dnia mężczyzn, to pierwsze słyszę i mam nadzieję, ze mój m też nieświadomy, bo nic dla niego nie mam.

W najlepszym razie może dostać czekoladę, która leży schowana na czarną godzinę.
mniodkowa, numer z wodą w prezencie genialny, będę wiedzieć, co robić, jak mnie ktoś zaczepi, np. biedna studentka, bo taka kiedyś raz w życiu wspomogłam.
Nie masz jakiegoś pomysłu na ludzi sprzedających krzyżówki na szczytne cele? Teraz ich tylu nie widzę, bo w innych godzinach chodzę po mieście, ale jak jeździłam z młodym na spacery w południe to była istna makabra, a tak się ustawiali, że nawet przejście na druga stronę nic nie dawało.
Monik27, nie ma takiego wazonu, za który dałabym 70 zł, musiałby być ze złota i wysadzany diamentami, to może bym to rozważyła.
Wiktorio, do mnie ostatnio wciąż wydzwaniają z ofertami tego typu. Ostatnio były to maszynki do golenia, za które musiałabym płacić miesięcznie tyle, że musiałabym chyba być yeti, aby wykorzystać maszynki za tyle forsy. Zgasiłam gościa mówiąc, że kupuję maszynki w biedronce za 3,99 zł i starcza mi na całkiem długi czas.
Iwonko, ja raz na jakiś czas robię remanent w tych cudach, bo musiałabym mieć chyba dom piętrowy, żeby pomieścić zbiory całego życia.
Dziś zrobiłam radykalny krok w kwestii lobelii, potrzebowałam podłoża kokosowego dla lobelii w tabletkach, więc siewki, jak umiałam tak przepikowałam i w to samo podłoże tylko w multidoniczkę dałam po dwie tabletki ( co ja mówię tabletki

, raczej tableteczki, tabletunie, a wręcz tabletusie

)
Resztę siewek brutalnie wydarłam z podłoża i w taki oto drastyczny sposób opuściły ten padół.
Wiktorio, jak będziesz je wysiewać, to naszykuj sobie czyste ciemne naczynie, z którego ci te tableteczki nie uciekną i coś typu patyk do szaszłyków, najlepiej ciut wilgotny. Uchwycić w palce czy raczej przylepić te tableteczki do opuszków palców wcale nie jest łatwo, a do takiego patyka się one nieźle przyklejają. W ten sposób na pewno nie zmarnujesz tyle tych nieszczęsnych tableteczek, co ja. Generalnie czułam się, jakbym pracowała w laboratorium i przeprowadzała niemal zapłodnienie in vitro przyklejając poszczególne tabletki do patyka i przenosząc je potem do kolejnych otworów w multidoniczce. Wkładałam po dwa, a przynajmniej miałam taki zamiar, ale z braku lupy nie mam 100% pewności.
