Bardzo dziękuję wszystkim odwiedzającym mój watek, a szczególnie tym, którzy zostawiają po sobie ślady
Karolina - bardzo miło mi Cię gościć w moim watku, wiem, że masz wokół siebie wielkie mnóstwo piękna (bo podglądałam Twój watek nie raz) więc tym bardziej miło mi słyszeć od Ciebie pochwały
Z tym Wrocławiem, to, żeby być do końca uczciwym powiem, że urodziłam się we Wrocławiu, wychowałam, szkoły i studia pokończyłam, rodzinę założyłam, uważam, że to najcudowniejsze miejsce do życia - miasto ciekawe, barwne, otwarte, przyjazne, nie do podrobienia i nie do zamienienia na żadne inne!
Niemniej jednak od stosunkowo niedawna zamieniłam hałas ulicy na hałas kosiarek do trawy i śpię już poza granicą, do której mam teraz w linii prostej jakieś 2 kilometry z kawałkiem, drogą cywilizowaną trochę dalej, czego nie może wybaczyć moje dziecko, że ma teraz wszędzie 'daleko', bo przecież życie nadal toczy się we Wrocku. ale za to ja mam miejsce na inspekt dla kaktusów co dla mnie osobiście jest ogromnym plusem sytuacji
Ola - gloksynie są zdecydowanie wieloroczne. Traktuje się je tak, jak begonie (mam na myśli rozmnażanie i spoczynek 'posezonowy')
Justus - wszystko tak, jak powiedziała Żanetka, ja jeszcze tylko dodam, że najbardziej swojskie określenie, z jakim się spotkałam, to "śmierdziele", co wzięło się stad, że
asclepiadaceae kwiateczki mają przecudnej urody wprost! ale, jako, że sa zapylane przez muchy na ogół, więc wydzielają 'zapachy', które podobają się muchom, niekoniecznie natomiast nam, bo rzadko kto lubi wachać rozkładające się mięso, stare skarpetki, gnijące odpady, czy stare mokre szmaty
Żanetka - co do cieniowania - śmierdziele, podobnie jak gasterie i haworcje jakoś mnie biora na litość, kiedy tak wygladaja, jak te skwarki, no nie mam serca... Inspekt mam praktycznie od rana do nocy na słońcu, przyznam się, że haworcje w ogóle zabrałam na parapet, jak mi się ze ślicznej
vanilli zrobiła vanilla- koszmar, a z gasterii szaro-bury wiór tartakowy.
Cieniuję w każdym razie tylko cienko i tylko w godzinach okołopołudniowych, jak jest bardzo dużo słońca, a ja jestem w domu.
Dorotka - cieszę się, że zajrzałaś, mam nadzieję, że będziesz wpadać częściej
Z tymi storczykami to właśnie jest fajna rzecz - kilka z pokazanych stoi u mojej mamy i to w sumie ona o nie dba: moczy co jakiś czas w wodzie, nawozy stosuje, etc. etc., a moje od przypadku do przypadku ciut podlane, kilka razy do roku biora prysznic, żeby je odkurzyć, wtedy tez się nawadniają do woli, nawozu dostają na początku kwitnienia takiego dla kaktusów, a rosna wcale nie gorzej niż te cackane
ale może to też kwestia stanowiska - moje maja do dyspozycji północne okna i chłodne pomieszczenia, a mama trzyma je na wschodnim, gdzie na pewno jest cieplej.
Macać moich roślin raczej nie macam, za to stać i gapić się mogę godzinami
Najbardziej lubię weekendowe poranki, kiedy biorę kawę, siadam sobie przy inspekcie i patrzę..
I słucham, jak ciernie kaktusom rosna
No bo jak się nie gapić, kiedy takie widoki z rana:
To fotki z tamtego sezonu, w moim watku kaktusowym pokazuję w miarę na bieżąco, co nowego w inspekcie i okolicach, więc jak ktoś ma ochotę to zapraszam do kliknięcia w link pod każdym moim postem
a wracając do zielonych, to ostatni rzut oka na papugi, potem czosnek, azalia, bratki i jedno z ładniejszych aeonium
Miałam jeszcze pokazać fioletową gloksynię, bo okwiecona się zrobiła, ale to już w następnym odcinku
i o konsultację Was poproszę - czy nie macie wrażenia, że ta hoja została ukorzeniona 'do góry nogami"...
