U nas pogoda taka bardziej "w kratkę", trochę słonka, zaraz potem chmury i od czasu do czasu silnie wieje. Raczej jest ciepło, choć ten wiatr dość przejmujący jest. Nie pada i podlewać trzeba "non stop". Pewnie dlatego te moje róże tak szybko przekwitają. Na piachu, i wiadomo że żadna konewkowa nie podleje tak jak solidny, ciepły deszcz.Maska pisze:Rzeczywiście piękne są, a moje jeszcze nie kwitną....no niektóre i to nieśmiało ...pewnie pod tym murem jest im cieplutko![]()
No i miałaś słoneczko
Dzisiejszy dzień do południa spędziliśmy na oglądaniu następnych dwóch domów, tym razem w okolicy Czarnkowa, nad Notecią.
I aż mi się ciśnie na usta to, co kilka lat temu napisała Pati (survivor26) w wątku "Wiejski eksperyment Pat - część archeologiczna, czyli remont"
Mam nadzieję Pat, że nie obrazisz się jak zacytuje Twoje słowa? Ale tak jest, nic dodać, nic ująć.
...Natomiast, ponieważ wiele osób jest dopiero przed taką decyzją jak my, to myślę sobie, że mogłabym służyć jakąś radą odnośnie nabywania starych domów, a wiec na miły początek dnia, krótki poradnik dla czytających ogłoszenia o sprzedaży nieruchomości. Jako że jestem tłumaczem i w tej dziedzinie czuję się najpewniej, mały słowniczek najczęściej stosowanych w tej branży określeń nieruchomości:
- dom z duszą ? pokutującą zwykle?przedwojennych mieszkańców, których ciała astralne nie mogą opuścić swojego obejścia, gdyż wygląda dokładnie tak, jak 70 lat temu, gdy je fizycznie opuszczali.
- dom z klimatem ? przeciwieństwo domu z duszą, czyli powojenni właściciele zrobili co mogli, żeby zastane domostwo przerobić na gust własny; im gust gorszy, tym przeróbki gruntowniejsze i trudniejsze do odkręcenia. Moje ulubione, spotkane podczas poszukiwania domu, to plastikowe kasetony na dębowej powale, tynk zewnętrzny w kolorze fuksji, od którego oczy wypadają, oraz panele podłogowe przybite pracowicie gwoździkami do polepy gliniano-betonowej.
- dla miłośników natury ? sypiące się chałupki w krzaczorach tak gęstych, że agent nie dał rady dojechać i zrobić zdjęć, ale wie na pewno, że sprzedaje cudo prawdziwe, a dla chcącego nic trudnego i co za problem dokupić sobie do domu garść poręcznych maczet. Do tej kategorii należą też domy położone nad górskimi potokami, o których wiadomo, że rok w rok zmieniają się w rwące rzeki, ale właściciele strategicznie zakrywając plamy po powodzi na ścianach naprędce sadzonymi różami czy innymi kolczastymi krzewami (żeby dojść i sprawdzić nie można było), zapewniają, że owszem zdarza się, że wieś zalewa, ale ich to NIGDY. Rozczulił mnie swą szczerością pewien pan z domu położonego jakieś 100 m od Odry, że tak owszem wylewa, raz w roku przynajmniej, i owszem długo i wysoko stoi (tak na metr co najmniej), ale tylko do drogi dochodzi, a dom stoi metr dalej, więc co za problem nabyć sobie szalupę i każdej wiosny nią przemieszczać się po wsi?)
- dom dla ludzi z pomysłem - zwykle bez podstawowych elementów konstrukcyjnych, typu strop czy ściany nośne, ale co to za problem dla człowieka z pomysłem?
- przytulny domek na wsi - zwykle rozmiarów mniejszej stróżówki (ale za to łatwy do ogrzania ogniskiem, bo innych źródeł ciepła zwykle nie posiada), alternatywnie dom ze stropami na wysokości 1,60 m (i tu każdorazowo agentom rzedła mina jak witali się z moim mężem, który ma 188 cm wzrostu, bo już wiedzieli, ze ciężko mu będzie przetłumaczyć, że niskie stropy mają swoje uroki)
No więc, my dzisiaj oglądaliśmy dwa domy:
jeden to przytulny domek na wsi, z klimatem (gdyby mój pies miał budę, to byłaby większa, a pies jest jamnikiem!), dla pomysłowych (tudzież pracowitych i majętnych) miłośników natury (gęste krzaczory przysłaniały ruiny szopki i czegoś co zapewne w latach świetności było obórką na jedną kozę miniaturkę). Domek położony na terenie "niezalewowym" bo położony na górce (tak na oko wysokości 20 cm). W tym domku były dwa, obszerne (!) pokoje (w jednym miałam problem z obróceniem się ... no dobrze, za gruba jestem!) i kuchnia (ja wzrostu siedzącego psa, nie musiałam stawać na palcach aby dostać do sufitu - podwieszanego, z zamontowanym oświetleniem ledowym)
drugi zaś dom w uroczej okolicy, położony był przy dość ruchliwej szosie, mając po jednej stronie coś w rodzaju "szrotu" samochodowego, prowadzonego raczej "na dziko" przez przedsiębiorczych "biznesmenów", a po drugiej gospodarstwo rolno-hodowlane prowadzone przez osoby z porządkiem i higieną na bakier. Więc szczerze się przyznam, że wnętrza już nie oglądałam.
Po powrocie, dla odreagowania usiadłam sobie na działce, z kawą na krzesełku i obserwowałam przyrodę i zauważyłam, że w starej budce dla szpaków zagnieździły nam się kopciuszki. I mają tam pisklątka, bo oboje rodzice znoszą im robale. Cała zesztywniałam, żeby je sfotografować i zdjęcia nie wyszły mi najlepsze, ale zawsze ...



